Chcieliście, to macie :) Z przyjemnością spotkam się z Wami na moim nowym blogu :) Od razu proszę o komentarze, kiedy pojawi się prolog, bo to bardzo zachęca, zwłaszcza, że nie wiem czy spodoba Wam się nowy pomysł i nieco inny styl pisania :)
Proszę, oto link: http://my-cold-death.blogspot.com/
Dziękuję, wpadajcie i obserwujcie <3 Oraz oczywiście reklamujcie xd :D
Pozdrawiam,
Weronika
Złoty Anioł
sobota, 14 września 2013
środa, 11 września 2013
Dziękuję :)
Napisałam, że nie będe kontynuowała tego bloga... I podtrzymuję decyzję :) Ale przecież byliście tu ze mną i komentowaliście, czytaliście, wspieraliście :) Więc chciałam Wam podziękować, naprawdę <3 Nie mam dla Was żadnego pięknego wiersza, ani wyniosłego przemówienia, ale zwykłe, proste 'dziękuję'. Na razie to Wam musi wystarczyć, przepraszam, że nie potrafię wymyślić niczego lepszego :c Ale nie porzucajcie bloga, bo w mojej głowie kiełkuje myśl o nowej historii na bloga, więc jak tylko zacznę, wstawię Wam tutaj linka :) Jest mi niezmiernie miło, że podoba Wam się moje opowiadanie, styl pisania i pomysły :3 Więc, czekajcie! <3
+ Mam do Was pytanie. Czy jeśli załóżę nowego bloga, pomożecie mi go "rozprzestrzenić"? xd (cóż za słowo xd) :)
Pozdrawiam,
Weronika ;3
+ Mam do Was pytanie. Czy jeśli załóżę nowego bloga, pomożecie mi go "rozprzestrzenić"? xd (cóż za słowo xd) :)
Pozdrawiam,
Weronika ;3
niedziela, 8 września 2013
Wracam... Ale nie wracam xd
Heeej :D Pewnie większości z Was tu nie ma, ale może akurat ktoś przez przypadek do mnie trafił :) No więc nie będę dłużej pisała tego bloga bo zaczynam historię od nowa i z pewnego pomysłu zrobię książkę :) Ale moja przyjaciółka uparła się, żebym pisała bloga, więc zastanawiam się nad stroną z inną, nową historią... Ale mam pytanie... Czy patrząc na ten tekst tu na tym blogu, chcielibyście czytać coś innego mojego autorstwa? Za wszelkie opinie dziękuję :)
Pozdrawiam,
Weronika ;3
Pozdrawiam,
Weronika ;3
sobota, 13 lipca 2013
Mega przerwa :c
Słuchajcie, wiem, że przerwa już jest od jakiegoś czasu i wgl., ale postanowiłam jakby zacząć to opowiadanie od nowa. To znaczy będzie ogólnie to samo, ale mam w głowie kilka dodatkowych scen, trochę zmian oraz tego typu rzeczy. W poniedziałek wyjeżdżam na dwa tygodnie i wracam 28 lipca. Przez ten czas pewnie coś uda mi się przerobić, ale nie wszystko. Po powrocie czekać mnie będzie pewnie dużo pracy. Jeśli chcecie, to po wszystkim mogę tu wrócić, tylko dajcie znać. Po prostu kto chce, żebym wróciła, kto chce znać dalsze losy Marisy (która swoją droga jest chyba moją ulubioną postacią spośród głównych bohaterów moich opowiadań, jak na razie) niech poinformuje mnie o tym w komentarzach. :) Mam nadzieję, że jednak nie jest tak źle i komuś się spodobało, nawet jeśli nie ciekawi go, co dalej :)
Dziękuję Wam za wyświetlenia i komentarze, za szczerość, za wszystkie opinie :)
Do kiedyś, mam nadzieję ;3
Pozdrawiam,
Weronika
Dziękuję Wam za wyświetlenia i komentarze, za szczerość, za wszystkie opinie :)
Do kiedyś, mam nadzieję ;3
Pozdrawiam,
Weronika
środa, 26 czerwca 2013
Dobra, coś nowego :)
W porządku, na życzenie dodaję coś innego, niezwiązanego zupełnie z opowiadaniem na blogu :)
Obawiam się jednak, że już to czytałaś kochana, ale nie jestem pewna :c
Enjoy! xd
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Obawiam się jednak, że już to czytałaś kochana, ale nie jestem pewna :c
Enjoy! xd
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Czerwone krople zlewały się z
deszczem, spływając po szybie. Zostawiały po sobie długie
szkarłatne ślady i rozdzielały się przy skruszonym kamiennym
parapecie, po czym bezgłośnie spadały na brudny już i zniszczony
dywan w skomplikowane kwieciste wzory. Wtedy jednak kwiaty i liście
nie wyglądały radośnie i elegancko. Całe umazane były w
czerwieni pochłaniającej bezlitośnie każdy ich odcinek. Zerwany
dach powoli zsuwał się po gruzach południowej części rezydencji,
w której niegdyś mieściła się sala balowa. Na ziemi mieszały
się ze sobą drewniane meble, drogie tkaniny i kolorowe ubrania
mieszkańców.
Dziewczynka stała pośrodku niewielkiego gabinetu, zaciskając rączkę na krawędzi biurka. Niewidzącymi oczyma wpatrywała się w stare papiery i kolekcję gęsich piór, jakimi posługiwał się jej ojciec. Ale jej ojca już nie było, już nigdy więcej nie mogła go zobaczyć. Owej nieszczęśliwej nocy zginęła niemal cała jej rodzina. Jedynie starszy brat zdołał uciec, niestety jednak nie wrócił. Obserwując pomieszczenie zastanawiała się czy to na pewno nie sen. Z całych sił trzymała się tej ostatniej nadziei, że być może wszystko to tylko jej wyobraźnia, torturująca ją najokrutniejszymi koszmarami. Nie chciała wierzyć w to, co zobaczyła, co usłyszała podczas kolacji. Uciekła wtedy na górę, by nie oglądać latających tuż przy głowach gości noży.
Pokój ojca zawsze wydawał jej się bezpieczny, kojarzyła go z kominkiem, pachnącymi świecami i spokojnym, opiekuńczym mężczyzną o ciemnych włosach i orzechowych oczach wpatrujących się w nią z troską i miłością. Pamiętała historie, które opowiadał jej kiedy nie mogła zasnąć. Uwielbiała kłaść się na ogrzanej przez ogień podłodze, zamykać oczy i wyobrażać sobie, że jest jedną z wojowniczek. Ojciec zawsze dziwił się, że nigdy nie wybierała księżniczek i pałaców, ona jednak chciała być kimś ważnym, kimś wyjątkowym. Nie miała zamiaru spędzić życia w zamku wypatrując księcia na białym koniu, który przybędzie pod jej okno i zaśpiewa piękną pieśń o tym, jak bardzo ją kocha. Uważała te bajki za bardzo romantyczne, ale nie chciała by opowiadał jej je więcej niż kilka razy. Natomiast o nieustraszonych bohaterkach walczących z mężczyznami mogła słuchać godzinami i ani razu jej się to nie znudziło. Nigdy więcej nie miała jednak usłyszeć żadnej z tych historii.
Poczuła na palcach coś lepkiego i nieprzyjemnego. Przeniosła wzrok na swoją dłoń i zobaczyła krew spływającą z krawędzi biurka. Odruchowo cofnęła się i wytarła ją w sukienkę. Szkarłat z niewiarygodną szybkością zaczął pochłaniać błękitną tkaninę leżącą delikatnie na ciele dziewczynki. Obejrzała się dokładnie po czym podniosła wzrok. Po drugiej stronie pomieszczenia, na podłodze leżał jakiś kształt. Ale ona wiedziała, co to. Podeszła bliżej i odsunęła zerwaną zasłonę. Pod tkaniną zobaczyła wykrzywioną w agonii twarz swojej matki, która próbowała ją stamtąd wyprowadzić, zanim do środka wkroczył mroczny mężczyzna o białych jak śnieg włosach i ziejących pustką czarnych oczach. Jego wzrok od razu powędrował ku kobiecie, powalając ją, wijąca się z bólu, na drewnianą podłogę. Krzyczała do niego, by nie robił krzywdy jej córeczce, on jednak zdawał się w ogóle tego nie słyszeć. Odwrócił się w stronę dziewięciolatki, podniósł ją i posadził na parapecie, szepcząc jej do ucha niezrozumiałe dla niej słowa. Pogłaskał ją po włosach i przeczesał je palcami. Przez chwilę poczuła się bezpieczna, ale nie trwało to długo. Już po chwili wszystkie okropne wspomnienia zalały jej umysł. Zaczęła drżeć na całym ciele. Białowłosy odsunął się od niej i postawił ją na ziemi, po czym wszedł na parapet by zamknąć okno. Dziewczynka delikatnie kopnęła kawałek drewnianej belki, żeby zwrócić na siebie jego uwagę. Odwrócił się i już miał zamiar zapytać, czy wszystko w porządku, ale nie zdążył. Spojrzał jej w oczy a ona pomyślała o tych strasznych rzeczach, których była świadkiem. Jej powieki opadły. Wyobraziła sobie, że wyrywa jego serce z piersi, wciąż jeszcze bijące i wyrzuca je przez dziurę w ścianie. Kiedy znów na niego spojrzała, zachwiał się i runął w dół, krzycząc nieludzko, miotając się i wykręcając. Dziewczynka usłyszała głuchy łomot i domyśliła się, że to on uderzył o ziemię. Nie ruszyła się jednak by to sprawdzić. Stała tak ściskając biurko i kołysząc się w przód i w tył, nucąc przy tym nieznaną jej wcześniej melodię.
Od tej chwili minęło kilka godzin, po których wreszcie coś zmusiło ją do ocknięcia się. Matka leżała w kałuży własnej krwi, chociaż nie miała na swoim ciele żadnej rany. Wypływała z jej oczu, ust i nosa, sącząc się powoli, aż w końcu zastygła i było już jasne, że kobieta nie żyje.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak widzicie, bardzo krótkie, ale zawsze coś :) Bardzo przepraszam, że nie ma jeszcze następnej części opowiadania o Marisie, ale niestety nie wyszło mi i zaczynałam od nowa :) Mam nadzieję, że to nie jest takie złe i w miarę umili Wam czas ;3
Pozdrawiam,
Weronika
Dziewczynka stała pośrodku niewielkiego gabinetu, zaciskając rączkę na krawędzi biurka. Niewidzącymi oczyma wpatrywała się w stare papiery i kolekcję gęsich piór, jakimi posługiwał się jej ojciec. Ale jej ojca już nie było, już nigdy więcej nie mogła go zobaczyć. Owej nieszczęśliwej nocy zginęła niemal cała jej rodzina. Jedynie starszy brat zdołał uciec, niestety jednak nie wrócił. Obserwując pomieszczenie zastanawiała się czy to na pewno nie sen. Z całych sił trzymała się tej ostatniej nadziei, że być może wszystko to tylko jej wyobraźnia, torturująca ją najokrutniejszymi koszmarami. Nie chciała wierzyć w to, co zobaczyła, co usłyszała podczas kolacji. Uciekła wtedy na górę, by nie oglądać latających tuż przy głowach gości noży.
Pokój ojca zawsze wydawał jej się bezpieczny, kojarzyła go z kominkiem, pachnącymi świecami i spokojnym, opiekuńczym mężczyzną o ciemnych włosach i orzechowych oczach wpatrujących się w nią z troską i miłością. Pamiętała historie, które opowiadał jej kiedy nie mogła zasnąć. Uwielbiała kłaść się na ogrzanej przez ogień podłodze, zamykać oczy i wyobrażać sobie, że jest jedną z wojowniczek. Ojciec zawsze dziwił się, że nigdy nie wybierała księżniczek i pałaców, ona jednak chciała być kimś ważnym, kimś wyjątkowym. Nie miała zamiaru spędzić życia w zamku wypatrując księcia na białym koniu, który przybędzie pod jej okno i zaśpiewa piękną pieśń o tym, jak bardzo ją kocha. Uważała te bajki za bardzo romantyczne, ale nie chciała by opowiadał jej je więcej niż kilka razy. Natomiast o nieustraszonych bohaterkach walczących z mężczyznami mogła słuchać godzinami i ani razu jej się to nie znudziło. Nigdy więcej nie miała jednak usłyszeć żadnej z tych historii.
Poczuła na palcach coś lepkiego i nieprzyjemnego. Przeniosła wzrok na swoją dłoń i zobaczyła krew spływającą z krawędzi biurka. Odruchowo cofnęła się i wytarła ją w sukienkę. Szkarłat z niewiarygodną szybkością zaczął pochłaniać błękitną tkaninę leżącą delikatnie na ciele dziewczynki. Obejrzała się dokładnie po czym podniosła wzrok. Po drugiej stronie pomieszczenia, na podłodze leżał jakiś kształt. Ale ona wiedziała, co to. Podeszła bliżej i odsunęła zerwaną zasłonę. Pod tkaniną zobaczyła wykrzywioną w agonii twarz swojej matki, która próbowała ją stamtąd wyprowadzić, zanim do środka wkroczył mroczny mężczyzna o białych jak śnieg włosach i ziejących pustką czarnych oczach. Jego wzrok od razu powędrował ku kobiecie, powalając ją, wijąca się z bólu, na drewnianą podłogę. Krzyczała do niego, by nie robił krzywdy jej córeczce, on jednak zdawał się w ogóle tego nie słyszeć. Odwrócił się w stronę dziewięciolatki, podniósł ją i posadził na parapecie, szepcząc jej do ucha niezrozumiałe dla niej słowa. Pogłaskał ją po włosach i przeczesał je palcami. Przez chwilę poczuła się bezpieczna, ale nie trwało to długo. Już po chwili wszystkie okropne wspomnienia zalały jej umysł. Zaczęła drżeć na całym ciele. Białowłosy odsunął się od niej i postawił ją na ziemi, po czym wszedł na parapet by zamknąć okno. Dziewczynka delikatnie kopnęła kawałek drewnianej belki, żeby zwrócić na siebie jego uwagę. Odwrócił się i już miał zamiar zapytać, czy wszystko w porządku, ale nie zdążył. Spojrzał jej w oczy a ona pomyślała o tych strasznych rzeczach, których była świadkiem. Jej powieki opadły. Wyobraziła sobie, że wyrywa jego serce z piersi, wciąż jeszcze bijące i wyrzuca je przez dziurę w ścianie. Kiedy znów na niego spojrzała, zachwiał się i runął w dół, krzycząc nieludzko, miotając się i wykręcając. Dziewczynka usłyszała głuchy łomot i domyśliła się, że to on uderzył o ziemię. Nie ruszyła się jednak by to sprawdzić. Stała tak ściskając biurko i kołysząc się w przód i w tył, nucąc przy tym nieznaną jej wcześniej melodię.
Od tej chwili minęło kilka godzin, po których wreszcie coś zmusiło ją do ocknięcia się. Matka leżała w kałuży własnej krwi, chociaż nie miała na swoim ciele żadnej rany. Wypływała z jej oczu, ust i nosa, sącząc się powoli, aż w końcu zastygła i było już jasne, że kobieta nie żyje.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak widzicie, bardzo krótkie, ale zawsze coś :) Bardzo przepraszam, że nie ma jeszcze następnej części opowiadania o Marisie, ale niestety nie wyszło mi i zaczynałam od nowa :) Mam nadzieję, że to nie jest takie złe i w miarę umili Wam czas ;3
Pozdrawiam,
Weronika
Macie wybór.
Hej :) Szczerze, to macie dwie opcje... No, może trzy xd Jedną z nich jest po prostu czekanie jeszcze trochę na następną część, której jeszcze nie napisałam (nie skończyłam), drugą, dosyć zbliżoną jest to, że po prostu dodam Wam tu jeden mój krótki tekst, niezwiązany z tym opowiadaniem, które tu publikuję żeby Wam się nie nudziło podczas czekania :) Mogę też zawiesić bloga, ale nad tym musiałabym się jeszcze trochę zastanowić, lub "przenieść się" na innego, na którym Wy mielibyście większy udział w jego istnieniu, gdyż spełniałabym tam zamówienia na opowiadania (oczywiście fantasy i coś, co podchodzi pod fantasy xd).
Jak chcecie? Wasz wybór.
Pozdrawiam i czekam na opinie/ życzenia,
Weronika
Jak chcecie? Wasz wybór.
Pozdrawiam i czekam na opinie/ życzenia,
Weronika
niedziela, 16 czerwca 2013
Część 12.
No więc postanowiłam dodać ten fragment, nie jest jednak długi :c W każdym razie jeszcze raz Was proszę, zastanówcie się i doradźcie mi, co myślicie o założeniu bloga z opowiadaniami i fanficami? Naprawdę Wasze zdanie jest dla mnie bardzo ważne :)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Co ty wyprawiasz?- odezwał się chłopak.- Postradałaś
zmysły?
Odwróciła się gwałtownie tak, że na nią wpadł i niemal stykali się nosami. Spojrzała mu w oczy i szybko zamrugała, usiłując nie zwracać uwagi na to, jak blisko stał. Jemu również sprawiało to nie lada trudność, ale żadne z nich nie dało tego po sobie poznać. Jason obserwował ją i w skupieniu oglądał każdy cal jej twarzy.
- Tak się składa, że nie- pierwsza przypomniała sobie o pytaniu.
Otrząsnął się i na początku nie potrafił zrozumieć, o co jej chodziło, jednak już po chwili przywołał pytanie z powrotem.
- Nie byłbym tego taki pewien- stwierdził.- Gdzie chcesz iść?
- Jak to gdzie? Do środka- wskazała arenę.
- Jasne, już to widzę. Niby jak zamierzasz się tam dostać?
- Ty mi pomożesz- oznajmiła z uśmiechem.
Wbił w nią wzrok i zastanawiał się, o co mogło jej chodzić. Najpierw krzyczała coś o jakimś Chris'ie, a potem chciała jego pomocy w wejściu na arenę, której pilnowały setki strażników.
- Nie mam zamiaru.
Nie wyglądała na zdziwioną, spodziewała się takiej odpowiedzi. Najwyraźniej miała jakiś plan, którym się z nim nie podzieliła.
- Więc poradzę sobie sama.
Odwróciła się i podążyła w kierunku, z którego przyszli, by obejść budynek dookoła w poszukiwaniu przejścia. Bez chwili zastanowienia pobiegł za nią i desperacko zacisnął dłoń na jej nadgarstku. Zignorował dziwne uczucie ciepła, które go ogarnęło i z całej siły skupił się na zatrzymaniu jej. Odwróciła się, strącając tym samym jego rękę, wyprostowała się, skrzyżowała ramiona na piersi i spojrzała w jego szare oczy. Wiatr rozwiewał jej włosy i poruszał liśćmi, które delikatnie szeleściły.
- Czego chcesz?- zapytała, siląc się na uprzejmy ton.
- Nie możesz iść tam sama- powiedział, jakby stwierdzał najbardziej oczywistą rzecz na świecie.- Ktoś cię zauważy i dołączysz do swojego kumpla- przypomniał sobie jej słowa i strach, który zobaczył na jej twarzy, gdy kaptur spadł z głowy więźnia.
- Przestań. Czy oni...- jej głos się załamał.- Czy oni go zabiją?- dokończyła niemalże bezgłośnie, jakby się bała, że samo wypowiedzenie tych słów może zrobić mu krzywdę. Już miał odpowiedzieć jej czymś złośliwym, ale widząc jej minę i sposób, w jaki na niego spojrzała, powstrzymał się. Patrzyła błagalnie, licząc, że zaprzeczy, jednak on przez dłuższą chwilę wcale się nie odzywał. Niemal uznała to za potwierdzenie strasznej myśli i jeszcze bardziej zbladła.
- Nie wiem- przyznał szczerze.- Ale wątpię, dopóki nie będzie sprawiał problemów i powoli wyjawi nam, skąd się tu wziął.
Dziewczyna odwróciła się i pomaszerowała wzdłuż ściany budowli, zbliżając się do szczeliny, którą tak dobrze znał ze swoich nocnych wypraw na Zgromadzenia, na które nie wolno mu było przychodzić, toteż znalazł sposób przedostania się tam niezauważonym. Miał nadzieję, że nie zauważy przejścia i pójdzie dalej, jednak w ostatniej chwili zatrzymała się i skierowała w tamtą stronę. Rozejrzała się wokoło i z zadowoleniem stwierdziła, że nie ma tam nikogo, kto mógłby jej przeszkodzić. Zaczęła rozgrzebywać ziemię i wysypywać ją z dziury, robiąc tam miejsce dla siebie. Przez większość czasu nie zwracała uwagi na stojącego niedaleko Jason'a, który przyglądał jej się z zaciekawieniem i strachem. Był zdziwiony, że udało jej się odkryć to przejście, które tak dobrze przecież ukrył i starannie zasłonił. A ona tylko przeszła obok i bez najmniejszego wysiłku je odnalazła.
- Hej! Ziemia do Jason'a!- krzyknęła, a on dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że coś do niego mówiła.
- Co takiego?- zapytał niezbyt mądrze.
- Ależ z ciebie idiota...- westchnęła.- Pytałam, czy pomożesz mi, czy będziesz tak stał i gapił się na mnie. Ale widzę, że ta druga opcja bardzo ci odpowiada- wyszczerzyła się.
- Jasne, jasne- prychnął, próbując ukryć zażenowanie.- Już idę- dodał, by odejść nieco od tematu 'gapienia się' na nią.
- Cóż za łaskawość, Wasza Wysokość- odparła z ironią.- Niezwykły zaszczyt mnie kopnął.
- Lepiej doceń- podchwycił.- Bo każę cię wychłostać, niewdzięcznico.
- Ha! Znalazł się damski bokser. Uderzysz kob- urwała, przypominając sobie ich wcześniejszą rozmowę.- Dziewczynę?
- Wszystkiego trzeba spróbować- stwierdził z uśmiechem, wzruszając ramionami.
- Nieważne- przerwała.- Chodź tu i wyczyść tę szczelinę, bo mam dosyć.
Spojrzał na nią z rozbawieniem, po czym wziął się do pracy, co jakiś czas zerkając kątem oka w jej stronę. Kilka razy to dostrzegła, skrzętnie jednak ukryła fakt, iż przyłapała go na tym i wciąż odwracała głowę udając, że niczego nie widzi. On za to rozkopywał przejście, pozostając w błogiej nieświadomości swojego nietaktu. Marisa nie miała pojęcia o co może mu chodzić, uznała to po prostu za przejaw nudy lub odrobiny złośliwości. Snuła domysły i teorie na ten temat, kiedy nagle usłyszała, jak chłopak cofa się o kilka kroków i otrzepuje spodnie. Przyglądała mu się bezwstydnie, nagle dziwnie ośmielona i pewna siebie. Oczyścił ubranie, podniósł wzrok i z zaskoczeniem napotkał jej spojrzenie.
- No co?- zapytał.- Słuchaj, wiem, że wyglądam naprawdę nieźle i w ogóle, ale darujmy to sobie i bądźmy profesjonalni, dobrze? Wolałbym, żebyś skupiła się na tym, co robimy, bo jeśli nas zauważą, to koniec. Rozumiesz? Więc skoncentruj się i nie zwracaj uwagi na moją...
- Powalającą urodę- dokończyła za niego.- Tak, tak, pamiętam, Możemy już iść?- uśmiechnęła się kpiąco.
Popatrzył na nią z nieskrywaną złością i rozdrażnieniem, ale nie odezwał się, tylko szybko kiwnął głową i podszedł do odsłoniętego już tunelu.
- Chodź tu- wyciągnął do niej rękę, którą ujęła niepewnie, spoglądając na niego spode łba.- Daj spokój, no podejdź bliżej- zacisnął swoją dłoń wokół jej palców i przyciągnął ją do siebie lekko, ale zdecydowanie. Głucho uderzyła w jego pierś, potknęła się o grudkę ziemi i desperacko objęła go za szyję, próbując uniknąć upadku. Podparł jej plecy i mocniej chwycił przegub, otaczając ją delikatnie napiętymi ramionami. Przez chwilę dzieliło ich zaledwie parę centymetrów, zaraz jednak oboje wyprostowali się i odsunęli od siebie.
- Nie dotykaj mnie- powiedziała chłodno, otrząsnąwszy się.
- Mariso- pierwszy raz użył jej imienia.
- Nie- powtórzyła, po czym podeszła do dziury w ścianie budynku i zajrzała do niej. Podążył za nią zrezygnowany, mając nadzieję, że szybko zapomni o niezręcznej sytuacji. Nigdy oczywiście nie przyznałby się, że w ogóle choć trochę go to obchodzi. Nie było to ważne, ale wolał, mimo wszystko, mieć jak najmniej wrogów. A przynajmniej tak sobie to tłumaczył.
- No idziesz czy nie?- zapytała zirytowana, a on dopiero wtedy zauważył, że zdążyła już wejść do tunelu i wrócić, jeszcze bardziej zdenerwowana.
- Idę już, idę- odparł.
Spojrzał na nią szybko i przebiegł po niej wzrokiem od stóp po błyszczące, czarne włosy, związane w ledwie trzymający się koński ogon. Nie zdążył dostrzec żadnych szczegółów, gdyż dziewczyna wkroczyła w oczyszczone przejście. W jednej chwili stała przed nim, a w drugiej nagle zniknęła w ciemnościach, nie odzywając się już ani słowem.
Podążył za nią ostrożnie, obijając się o ściany i, niekiedy ostre, wypukłości. Stąpał najdelikatniej, jak potrafił, starając się robić nawet najmniejszego hałasu i nie wydawać żadnych dźwięków. Nie było to łatwe, kiedy co chwilę nachodził na kamień, potykał się i nadziewał na skały. Nienawidził, kiedy ktoś był w czymś lepszy od niego, a dziewczyna wyraźnie radziła sobie świetnie, jakby szła po równej, jasno oświetlonej drodze, z wytyczoną do tego dokładną linią, po której powinna się poruszać. Wyjątkowo cieszył się jednak, że jest ciemno, gdyż nie mogła dostrzec maleńkiej kropli potu, która pojawiła się na jego czole, ani tego, jak szybko ją stamtąd starł. Nie miał pojęcia, jak ona to robi, że z taką łatwością poruszała się po korytarzach. Przez ułamek sekundy był nawet skłonny do uznania, że użyła do tego jakiejś magii, szybko jednak odrzucił tę teorię, przypominając sobie, że ona przecież nic nie wiedziała o ich świecie, który był przecież także jej światem, lecz mimo wszystko obcym. Zaczął zastanawiać się, jak może się czuć ktoś, kto jest tak zagubiony, kto nagle dowiaduje się tak wielu nieprawdopodobnych rzeczy na swój temat. Rzeczy, które zmieniają w oczach człowieka cały znany mu dotąd świat. I w pewnym momencie narodził się w nim lekki podziw dla jej spokoju i opanowania. A Jason rzadko kiedy podziwiał kogokolwiek.
- Aauu!- usłyszał zduszony krzyk, po którym nastąpiło głuche uderzenie. Otrząsnął się szybko i podbiegł do przodu, niemalże potykając się o dziewczynę.
- Nic ci nie jest?- zapytał, wyciągając do niej rękę, którą niechętnie chwyciła. Zacisnęła palce i pociągnęła, ale zamiast się podnieść, przewróciła go. Upadł na nią, starając się przy tym nie zrobić jej krzywdy. Skończył w nieco dziwnej pozycji, podpierając się nad nią na łokciach, biodrami dotykając jej nóg. Szybko odskoczył, stanął sztywno i poczuł się bardzo niezręcznie. Ona za to była niezmiernie wdzięczna losowi, że w tunelu było ciemno i chłopak nie mógł dostrzec rumieńców na jej policzkach. Oboje, nieświadomi reakcji drugiego, podążyli dalej, zachowując bezpieczną odległość.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak? :D Przypominam o komentarzach :D Ale tym razem chodzi mi o komentarze z opinią na temat założenia nowego bloga ;) Do napisania kochani ;3
Weronika <3
Odwróciła się gwałtownie tak, że na nią wpadł i niemal stykali się nosami. Spojrzała mu w oczy i szybko zamrugała, usiłując nie zwracać uwagi na to, jak blisko stał. Jemu również sprawiało to nie lada trudność, ale żadne z nich nie dało tego po sobie poznać. Jason obserwował ją i w skupieniu oglądał każdy cal jej twarzy.
- Tak się składa, że nie- pierwsza przypomniała sobie o pytaniu.
Otrząsnął się i na początku nie potrafił zrozumieć, o co jej chodziło, jednak już po chwili przywołał pytanie z powrotem.
- Nie byłbym tego taki pewien- stwierdził.- Gdzie chcesz iść?
- Jak to gdzie? Do środka- wskazała arenę.
- Jasne, już to widzę. Niby jak zamierzasz się tam dostać?
- Ty mi pomożesz- oznajmiła z uśmiechem.
Wbił w nią wzrok i zastanawiał się, o co mogło jej chodzić. Najpierw krzyczała coś o jakimś Chris'ie, a potem chciała jego pomocy w wejściu na arenę, której pilnowały setki strażników.
- Nie mam zamiaru.
Nie wyglądała na zdziwioną, spodziewała się takiej odpowiedzi. Najwyraźniej miała jakiś plan, którym się z nim nie podzieliła.
- Więc poradzę sobie sama.
Odwróciła się i podążyła w kierunku, z którego przyszli, by obejść budynek dookoła w poszukiwaniu przejścia. Bez chwili zastanowienia pobiegł za nią i desperacko zacisnął dłoń na jej nadgarstku. Zignorował dziwne uczucie ciepła, które go ogarnęło i z całej siły skupił się na zatrzymaniu jej. Odwróciła się, strącając tym samym jego rękę, wyprostowała się, skrzyżowała ramiona na piersi i spojrzała w jego szare oczy. Wiatr rozwiewał jej włosy i poruszał liśćmi, które delikatnie szeleściły.
- Czego chcesz?- zapytała, siląc się na uprzejmy ton.
- Nie możesz iść tam sama- powiedział, jakby stwierdzał najbardziej oczywistą rzecz na świecie.- Ktoś cię zauważy i dołączysz do swojego kumpla- przypomniał sobie jej słowa i strach, który zobaczył na jej twarzy, gdy kaptur spadł z głowy więźnia.
- Przestań. Czy oni...- jej głos się załamał.- Czy oni go zabiją?- dokończyła niemalże bezgłośnie, jakby się bała, że samo wypowiedzenie tych słów może zrobić mu krzywdę. Już miał odpowiedzieć jej czymś złośliwym, ale widząc jej minę i sposób, w jaki na niego spojrzała, powstrzymał się. Patrzyła błagalnie, licząc, że zaprzeczy, jednak on przez dłuższą chwilę wcale się nie odzywał. Niemal uznała to za potwierdzenie strasznej myśli i jeszcze bardziej zbladła.
- Nie wiem- przyznał szczerze.- Ale wątpię, dopóki nie będzie sprawiał problemów i powoli wyjawi nam, skąd się tu wziął.
Dziewczyna odwróciła się i pomaszerowała wzdłuż ściany budowli, zbliżając się do szczeliny, którą tak dobrze znał ze swoich nocnych wypraw na Zgromadzenia, na które nie wolno mu było przychodzić, toteż znalazł sposób przedostania się tam niezauważonym. Miał nadzieję, że nie zauważy przejścia i pójdzie dalej, jednak w ostatniej chwili zatrzymała się i skierowała w tamtą stronę. Rozejrzała się wokoło i z zadowoleniem stwierdziła, że nie ma tam nikogo, kto mógłby jej przeszkodzić. Zaczęła rozgrzebywać ziemię i wysypywać ją z dziury, robiąc tam miejsce dla siebie. Przez większość czasu nie zwracała uwagi na stojącego niedaleko Jason'a, który przyglądał jej się z zaciekawieniem i strachem. Był zdziwiony, że udało jej się odkryć to przejście, które tak dobrze przecież ukrył i starannie zasłonił. A ona tylko przeszła obok i bez najmniejszego wysiłku je odnalazła.
- Hej! Ziemia do Jason'a!- krzyknęła, a on dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że coś do niego mówiła.
- Co takiego?- zapytał niezbyt mądrze.
- Ależ z ciebie idiota...- westchnęła.- Pytałam, czy pomożesz mi, czy będziesz tak stał i gapił się na mnie. Ale widzę, że ta druga opcja bardzo ci odpowiada- wyszczerzyła się.
- Jasne, jasne- prychnął, próbując ukryć zażenowanie.- Już idę- dodał, by odejść nieco od tematu 'gapienia się' na nią.
- Cóż za łaskawość, Wasza Wysokość- odparła z ironią.- Niezwykły zaszczyt mnie kopnął.
- Lepiej doceń- podchwycił.- Bo każę cię wychłostać, niewdzięcznico.
- Ha! Znalazł się damski bokser. Uderzysz kob- urwała, przypominając sobie ich wcześniejszą rozmowę.- Dziewczynę?
- Wszystkiego trzeba spróbować- stwierdził z uśmiechem, wzruszając ramionami.
- Nieważne- przerwała.- Chodź tu i wyczyść tę szczelinę, bo mam dosyć.
Spojrzał na nią z rozbawieniem, po czym wziął się do pracy, co jakiś czas zerkając kątem oka w jej stronę. Kilka razy to dostrzegła, skrzętnie jednak ukryła fakt, iż przyłapała go na tym i wciąż odwracała głowę udając, że niczego nie widzi. On za to rozkopywał przejście, pozostając w błogiej nieświadomości swojego nietaktu. Marisa nie miała pojęcia o co może mu chodzić, uznała to po prostu za przejaw nudy lub odrobiny złośliwości. Snuła domysły i teorie na ten temat, kiedy nagle usłyszała, jak chłopak cofa się o kilka kroków i otrzepuje spodnie. Przyglądała mu się bezwstydnie, nagle dziwnie ośmielona i pewna siebie. Oczyścił ubranie, podniósł wzrok i z zaskoczeniem napotkał jej spojrzenie.
- No co?- zapytał.- Słuchaj, wiem, że wyglądam naprawdę nieźle i w ogóle, ale darujmy to sobie i bądźmy profesjonalni, dobrze? Wolałbym, żebyś skupiła się na tym, co robimy, bo jeśli nas zauważą, to koniec. Rozumiesz? Więc skoncentruj się i nie zwracaj uwagi na moją...
- Powalającą urodę- dokończyła za niego.- Tak, tak, pamiętam, Możemy już iść?- uśmiechnęła się kpiąco.
Popatrzył na nią z nieskrywaną złością i rozdrażnieniem, ale nie odezwał się, tylko szybko kiwnął głową i podszedł do odsłoniętego już tunelu.
- Chodź tu- wyciągnął do niej rękę, którą ujęła niepewnie, spoglądając na niego spode łba.- Daj spokój, no podejdź bliżej- zacisnął swoją dłoń wokół jej palców i przyciągnął ją do siebie lekko, ale zdecydowanie. Głucho uderzyła w jego pierś, potknęła się o grudkę ziemi i desperacko objęła go za szyję, próbując uniknąć upadku. Podparł jej plecy i mocniej chwycił przegub, otaczając ją delikatnie napiętymi ramionami. Przez chwilę dzieliło ich zaledwie parę centymetrów, zaraz jednak oboje wyprostowali się i odsunęli od siebie.
- Nie dotykaj mnie- powiedziała chłodno, otrząsnąwszy się.
- Mariso- pierwszy raz użył jej imienia.
- Nie- powtórzyła, po czym podeszła do dziury w ścianie budynku i zajrzała do niej. Podążył za nią zrezygnowany, mając nadzieję, że szybko zapomni o niezręcznej sytuacji. Nigdy oczywiście nie przyznałby się, że w ogóle choć trochę go to obchodzi. Nie było to ważne, ale wolał, mimo wszystko, mieć jak najmniej wrogów. A przynajmniej tak sobie to tłumaczył.
- No idziesz czy nie?- zapytała zirytowana, a on dopiero wtedy zauważył, że zdążyła już wejść do tunelu i wrócić, jeszcze bardziej zdenerwowana.
- Idę już, idę- odparł.
Spojrzał na nią szybko i przebiegł po niej wzrokiem od stóp po błyszczące, czarne włosy, związane w ledwie trzymający się koński ogon. Nie zdążył dostrzec żadnych szczegółów, gdyż dziewczyna wkroczyła w oczyszczone przejście. W jednej chwili stała przed nim, a w drugiej nagle zniknęła w ciemnościach, nie odzywając się już ani słowem.
Podążył za nią ostrożnie, obijając się o ściany i, niekiedy ostre, wypukłości. Stąpał najdelikatniej, jak potrafił, starając się robić nawet najmniejszego hałasu i nie wydawać żadnych dźwięków. Nie było to łatwe, kiedy co chwilę nachodził na kamień, potykał się i nadziewał na skały. Nienawidził, kiedy ktoś był w czymś lepszy od niego, a dziewczyna wyraźnie radziła sobie świetnie, jakby szła po równej, jasno oświetlonej drodze, z wytyczoną do tego dokładną linią, po której powinna się poruszać. Wyjątkowo cieszył się jednak, że jest ciemno, gdyż nie mogła dostrzec maleńkiej kropli potu, która pojawiła się na jego czole, ani tego, jak szybko ją stamtąd starł. Nie miał pojęcia, jak ona to robi, że z taką łatwością poruszała się po korytarzach. Przez ułamek sekundy był nawet skłonny do uznania, że użyła do tego jakiejś magii, szybko jednak odrzucił tę teorię, przypominając sobie, że ona przecież nic nie wiedziała o ich świecie, który był przecież także jej światem, lecz mimo wszystko obcym. Zaczął zastanawiać się, jak może się czuć ktoś, kto jest tak zagubiony, kto nagle dowiaduje się tak wielu nieprawdopodobnych rzeczy na swój temat. Rzeczy, które zmieniają w oczach człowieka cały znany mu dotąd świat. I w pewnym momencie narodził się w nim lekki podziw dla jej spokoju i opanowania. A Jason rzadko kiedy podziwiał kogokolwiek.
- Aauu!- usłyszał zduszony krzyk, po którym nastąpiło głuche uderzenie. Otrząsnął się szybko i podbiegł do przodu, niemalże potykając się o dziewczynę.
- Nic ci nie jest?- zapytał, wyciągając do niej rękę, którą niechętnie chwyciła. Zacisnęła palce i pociągnęła, ale zamiast się podnieść, przewróciła go. Upadł na nią, starając się przy tym nie zrobić jej krzywdy. Skończył w nieco dziwnej pozycji, podpierając się nad nią na łokciach, biodrami dotykając jej nóg. Szybko odskoczył, stanął sztywno i poczuł się bardzo niezręcznie. Ona za to była niezmiernie wdzięczna losowi, że w tunelu było ciemno i chłopak nie mógł dostrzec rumieńców na jej policzkach. Oboje, nieświadomi reakcji drugiego, podążyli dalej, zachowując bezpieczną odległość.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak? :D Przypominam o komentarzach :D Ale tym razem chodzi mi o komentarze z opinią na temat założenia nowego bloga ;) Do napisania kochani ;3
Weronika <3
Subskrybuj:
Posty (Atom)