niedziela, 26 maja 2013

Część 10.

Jejku, okrągła 10 :O Chyba muszę sobie zrobić jakieś święto :D No w każdym razie chciałam odnieść się do jednego z komentarzy pod poprzednim postem- raczej nie dodaję fragmentów z tak dużymi przerwami, przyznaję, zdarzyło mi się, ale nie powtarza się to regularnie. I wcale nie przestaję pisać kiedy nie ma komentarzy i nigdy nie przestanę, mogę co najwyżej skończyć z publikowaniem ich na blogu. Jak zwykle podkreślam, iż nie chcę nikogo urazić :) Mam nadzieję, że ta część Wam się spodoba ;)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Po jakichś trzydziestu minutach gwałtownie skierował się w górę. Leciał zupełnie pionowo, przyciskając do siebie dziewczynę, która jednak coraz bardziej wysuwała się z jego objęć. Ostrożnie ją podrzucił i złapał mocniej, a ona z całej siły objęła jego szyję. Przez całą drogę zastanawiała się co miał na myśli mówiąc 'niebo'. Kilka razy nawet go o to zapytała on jednak wciąż milczał i tylko uśmiechał się do siebie tajemniczo, co dodatkowo ją drażniło. Za każdym razem, kiedy ją ignorował, lekko uderzała go w ramię i próbowała przekonać go do odpowiedzi. Niestety- jak się można było domyślić- bez żadnego skutku, choćby najmniejszego. W końcu postanowiła już się do niego nie odzywać, on jednak, jak się zdawało, w ogóle tego nie zauważył. Dopiero w chwili, w której nagle zerwał się w stronę chmur, spojrzał na nią, ale szybko odwrócił wzrok i skupił się na jakimś punkcie, widocznym tylko dla niego. Przyspieszył tak bardzo, że dziewczyna nie widziała już nic, a gdy się odwróciła, wiatr zmusił ją do zamknięcia oczu. Szarpnęła się i wtuliła w ramię chłopaka, który popatrzył na nią ze zdziwieniem i już chciał ją odsunąć, jednak za bardzo by go to spowolniło. Skierował wzrok z powrotem w górę i coraz szybciej machał skrzydłami. Dziewczyna spojrzała w tym samym kierunku i dopiero w ostatniej chwili zdołała zobaczyć dziwną dziurę w chmurach, jakby ktoś odgryzł kawałek, po drugiej stronie nie dostrzegła jednak błękitnego nieba. To wszystko było dla nie potwornie dziwne i zastanawiała się, gdzie prowadzi tajemnicze wejście. Nie miała zbyt wiele czasu na rozważania, gdyż właśnie wtedy wlecieli w nie i wszystko wokół zniknęło, zostawiając ich, otoczonych przez nieskazitelną biel, która aż raziła oczy. Po kilku sekundach, które zdawały się dziewczynie godzinami, wreszcie wylecieli z dziwacznego tunelu i znaleźli się na ziemi. Cóż, przynajmniej przez chwilę wydawało jej się, że to ziemia. Szybko jednak odkryła, że chłopak stoi na chmurze. Zamrugała, nie mogą uwierzyć własnym oczom, ale nic się nie zmieniło. Rozejrzała się i dostrzegła miasto w oddali. A raczej kilka budynków, bo z tej odległości niewiele widziała.
- Gdzie jesteśmy?- zapytała cicho.
- Mówiłem ci. W Niebie.
- To nie wygląda jak Niebo- upierała się.- Nie czuję się jak w raju.
Słysząc jej słowa nie mógł powstrzymać śmiechu. Popatrzył na nią z rozbawieniem i uśmiechnął się szeroko.
- To nie żaden raj. Jesteśmy w N i e b i e. Mieszkam tu. To tak jak Anglia, lub Hiszpania, tyle, że większe i pewnie o wiele lepsze.
- Dlaczego?
- Bo ja tu jestem- odparł, przypominając jej o swoim samouwielbieniu.- Przecież to oczywiste.
- Och, zamknij się, albo znowu oberwiesz.
- To mnie nie boli.
- A co? Jesteś jakimś bogiem?
- Prawie, prawie- odpowiedział lekko.
- Więc czym jesteś?
- Niedługo się dowiesz.
- Powiedz mi, albo nigdzie się stąd nie ruszę- zażądała i wycelowała w niego palec.
- Grozisz mi?- zapytał z drwiną w głosie.- Chyba żartujesz.
Popatrzyła na niego ze skupieniem i nawet nie mrugnęła, wodząc wzrokiem po jego twarzy, szukając oznak wahania. Nie znalazła nic, więc postanowiła wciąż udawać, że ma nad nim jakąś przewagę.
- Może i tak- oznajmiła spokojnie.- Ale bez względu na to i tak nigdzie się stąd nie ruszę.
- A kto powiedział, że masz się stąd gdzieś ruszać?
Spojrzała mu w oczy, zupełnie zdezorientowana. Nie miała pojęcia o co może mu chodzić, dopóki nie podniósł jej i nie przerzucił jej sobie przez ramię. Szarpała się i krzyczała, a parę razy z jej ust wydobyło się słowo zdecydowanie niegodne damy.
- Och, co jak co, ale nie spodziewałem się, że usłyszę od ciebie coś takiego.
- Myślałeś, że potulnie pójdę za tobą, a przed tym jeszcze przywiążę się sznurkiem do twojej ręki?
- Mniej-więcej- stwierdził.
- Niestety, nie mam ani sznurka, ani zamiaru robić tego, czego sobie życzysz.
- Jeszcze zobaczymy.
- Chcesz mnie jednak związać?
- Nie, skąd. Myślałem o delikatniejszej metodzie- powiedziawszy to, mrugnął do niej.
- Jesteś obrzydliwy. Naprawdę wydaje ci się, że każda dziewczyna miałaby ochotę się z tobą umówić?
- Oczywiście.
- Cóż, każda oprócz mnie- wypowiadając te słowa zbliżyła usta do jego ucha i wykorzystując chwilę jego nieuwagi, z całej siły kopnęła go w nogę. Coś strzeliło, a on upuścił ją na ziemię i objął rękami swoje kolano. Powoli je obejrzał i próbował wstać, jednak ból znów powrócił. Dziewczyna nie czekała ani chwili dłużej i puściła się pędem w stronę, z której przyszli, nie oglądając się za siebie. Omijała pojedyncze złote drzewa, nie miała jednak czasu ani ochoty rozmyślać o ich nienaturalnym kolorze. Zdała sobie jednak sprawę, że chmura jest tylko niewielkim elementem podłoża w miejscu, którym weszli, a wszędzie naokoło widać trawę, kamień, ziemię, ale nigdzie białego puchu. Biegła przed siebie, chociaż nie miała pojęcia gdzie trafi. Nie rozglądała się, nie patrzyła za siebie, po prostu chciała znaleźć się jak najdalej od tego przeklętego chłopaka, który myślał, że może mieć wszystko, od miasta, od wszystkiego. Wiedziała, że nie może się wydostać, bo pod tą dziwaczną krainą nie było nic, oprócz tysięcy metrów, które przebyłaby przed roztrzaskaniem się o skały. Przez te rozmyślania nie zauważyła kamienia na swojej drodze. Potknęła się, przewróciła i przeturlała kilka razy po ziemi, aż w końcu wylądowała w bezruchu. Nie na długo, gdyż niemal od razu dostrzegła nad sobą cień. Podniosła się i spojrzała w górę, po czym jak najszybciej wstała. Pierwszym, co zobaczyła był ciemnowłosy mężczyzna, którego oceniła na około czterdzieści lat. Dopiero po chwili dostrzegła, że wokół zebrało się ich więcej. Nie wiedziała jak się zachować, zatrzymała więc wzrok na tym, którego zobaczyła na początku, a który stał przed nią.
- Co tu panienka robi?- zapytał uprzejmie, zaprzeczając tym samym swojej groźnej minie.
- Mogłabym spytać pana o to samo- stwierdziła.- Często zdarza się panu straszyć ludzi?
- Mieszkam tu, a pani wtargnęła tu bez pozwolenia. Swoją drogą nie mam pojęcia jak to możliwe.
- Tak się składa, że została tu przyprowadzona przez, jak przypuszczam, jednego z pańskich znajomych.
Mężczyzna spojrzał ja swoich towarzyszy, oni jednak tylko zgodnie podnosili ręce w geście niewinności.
- Nie chodzi mi o nich- słysząc za sobą cichy szmer, odwróciła się i popatrzyła prosto na blondyna, po czym wskazała na niego palcem.- Mówię o nim.
Ciemnowłosy nie wyglądał na zaskoczonego, a na zdenerwowanego.
- To ty ją tutaj przywlokłeś?- zapytał, a kiedy tamten skinął głową, poczerwieniał na twarzy.- Po co? Po co ją tu przyprowadziłeś?
- Właściwie to zostałem o to poproszony przez Aleine.
- Jak to? W takim razie dlaczego mi o tym nie powiedziała?
- Właśnie dlatego- powiedział, patrząc na podarty kawałek papieru w ręce starszego mężczyzny, który dziewczyna dopiero wtedy zauważyła. Ciemnowłosy zdawał się wciąż nie rozumieć o co chodziło. Stwierdziła, że najwyraźniej nie jest po prostu zbyt inteligentny. Zaraz jednak zdała sobie sprawę, że on po prostu zastanawia się nad tym, czego się dowiedział.
- W porządku, wciąż uważam, że powinna była mnie poinformować, ale dobrze. A zatem zaprowadź tę młodą damę do Aleine.
- Co takiego?!- krzyknęła.- Mam gdzieś pójść z tym idiotą?!
Mężczyzna już miał ją upomnieć, jednak blondyn go uprzedził.
- Dokładnie- potwierdził.
- Nie ma mowy- zaprotestowała.- Chwila...- zaczęła, patrząc na jego nogi.- Przed chwilą zwijałeś się ba drodze z bólu.
- Chyba nie wierzysz, że naprawdę mnie to bolało? Udawałem, żebyś mogła się nacieszyć zwycięstwem.
- Ach tak? Więc tak bardzo interesuje cię moje szczęście, że dałeś mi uciec?- w odpowiedzi uśmiechnął się szeroko.
- Owszem.
- Cóż za wspaniałomyślność- mruknęła.
- Taki już jestem- stwierdził potulnie i chwycił ją za rękę.
- Ej!- zaprotestowała.- Jeśli w ogóle mam gdzieś z tobą pójść, to masz mnie nie dotykać!
- Zawsze mogę znowu przerzucić cię przez ramię.
- Tylko spróbuj- zagroziła, mrużąc przy tym oczy.
- A co możesz mi zrobić?- zadrwił.- Chyba najwyżej na mnie napluć.
- Dobrze ci radzę, nie prowokuj mnie.
- No dalej, pokaż co potrafisz.
Tego było dla niej za wiele. Nie dość, że sam ją tam przyprowadził, to jeszcze miał czelność ją obrażać. Twardo stanęła na ziemi, po czym odbiła się od niej i skoczyła na niego. Rzuciła się w stronę jego twarzy, wyciągając ręce i obejmując go nogami w pasie. Był wyraźnie zaskoczony, już po chwili zaczął jednak odsuwać ją od siebie. Na jego nieszczęście trzymała się mocno i była na to przygotowana. Machała rękami i uderzała go w twarz i ramiona. W końcu chłopak nie mógł już dłużej jej utrzymywać. Cofał się, krok za krokiem, aż wreszcie upadł, ciągnąc ją za sobą.
- Hej! Dosyć tego!- krzyknął ciemnowłosy mężczyzna, próbując ich od siebie oddzielić.- Nie zachowujcie się jak dzieci! Zejdź z niego! A ty przestań ciągnąć ją za włosy! Zachowuj się młodzieńcze!
Po kilku nieudanych próbach nareszcie udało mu się odciągnąć ich od siebie i stanąć między nimi.
Wszyscy troje dyszeli ze zmęczenia, z trudem łapiąc powietrze. Młodzi patrzyli na siebie ze złością, zastanawiając się, czy zdążą jeszcze rzucić się sobie do gardeł, zanim mężczyzna to zauważy. Niestety dostrzegł ich wściekłe spojrzenia i zaraz się wyprostował, przygotowany w każdej chwili ich powstrzymać.
- Co wam strzeliło do głowy?
- Sam to zaczął.
- Ja?! Więc to ja rzuciłem się na ciebie z pazurami?
- Po pierwsze prawie cię nie zadrapałam, a po drugie ostrzegałam, żebyś mnie nie prowokował- przypomniała z uśmiechem.
- Posłuchaj chłopcze- wtrącił ciemnowłosy.- Ta dziewczyna ma trochę racji. Poza tym jest tutaj gościem, a tak nie traktuje się gości.
- Ale...
- Żadnych 'ale'- przerwał.- A teraz zaprowadź ją do Aleine. Kulturalnie- ostatnie słowo wypowiedział z naciskiem.
- Jasne, jasne- mruknął tamten, wyciągając rękę w stronę dziewczyny.- A zatem... Czy pozwoli mi się panienka odprowadzić?- zapytał uprzejmie.
Wspaniale, tego jeszcze nie było- pomyślała z rozbawieniem. Wypadało jednak zachować się równie przyzwoicie, więc zastanowiła się chwilę na odpowiedzią.
- Ależ oczywiście. Z przyjemnością- oznajmiła, lekko się uśmiechając.
Delikatnie ujął jej dłoń i pokazał kierunek, w którym mieli iść. Ruszyli powoli, nie patrząc na siebie. Po kilkunastu krokach dziewczyna nachyliła się w jego stronę.
- Daj znać kiedy znikniemy mu z oczu- wyszeptała.- Nie mam ochoty trzymać cię za rękę przez całą drogę.
- Och, to już niedaleko- odparł.- Ale masz rację, wolałbym tego uniknąć.
- Dzięki Bogu...- westchnęła.
- Jesteś nieznośna- stwierdził.
- Taki talent- odpowiedziała, nie zaszczycając go nawet jednym spojrzeniem.
Nie szli długo, a jednak wydawało jej się, że trwa to już wieczność. Jakieś czas wcześniej przestali udawać 'kulturalnych' i zwiększyli dystans między sobą. Bolały ją nogi, ale nie miała zamiaru narzekać, a już zwłaszcza nie przy nim. Milczała więc i pewnie stawiała każdy następny krok. Głowę miała uniesioną, a ręce lekko kołysały się przy jej ciele. Coraz bardziej zbliżali się do jasnych budynków, które jeszcze niedawno ledwo dostrzegała.
Wreszcie wkroczyli między domy, a chłopak przystanął na chwilę rozejrzał się i bez zastanowienia skręcił w prawo, ciągnąc ją za sobą przez wąską uliczkę. Na początku próbowała się wyrwać, zaraz jednak zrezygnowała, czując jego siłę i widząc mocno napięte mięśnie. Z satysfakcją zauważyła, że zaczął ciężej oddychać, co znaczyło, że choć trochę go zmęczyła. Skrzywiła się, kiedy mocniej zacisnął dłoń na jej nadgarstku. Zaczęła rozglądać się wokoło i starała się zapamiętać każdy szczegół drogi, gdyby nadarzyła się okazja do ucieczki.
- Nawet nie próbuj- ostrzegł, widząc jej minę.- Z łatwością cię dogonię, ale dla ciebie może się to kiepsko skończyć.
- Dzięki za ostrzeżenie- mruknęła.
- Zawsze do usług.
- Mhm...
Zignorował ją i nagle skręcił w lewo, ciągnąć ją do ciemnego zaułka.
- Ha!- zaczęła z rozbawieniem.- Masz zamiar zgwałcić mnie, zabić a potem zostawić tutaj w nadziei, że nikt nie znajdzie mojego ciała?- zadrwiła.
- Jasne, niby po co innego bym cię tu przyprowadzał- odparł ze złośliwym uśmieszkiem, po czym przyjrzał się jej i podszedł bliżej. Stanął tuż przy niej i oblizał się ostentacyjnie, wpatrując się w nią.
Poczuła się nieswojo i powoli się poruszyła.
- Ciii- zaprotestował.- To nie będzie bolało...- zaczął, niestety nie dane mu było dokończyć. Dziewczyna szybko kopnęła go w to samo miejsce na nodze, a gdy się schylił, uderzyła pięścią w jego głowę.
- Eeeej!- krzyknął.- Przecież ja tylko żartowałem!
- Więc widzisz co spotyka takich komików jak ty.
- Kobieto! Ależ ty jesteś agresywna!
- Trzeba było nie...- urwała.
- Nie...? Nie... Co?- zapytał, pocierając obolały tył głowy.
- Trzeba było sobie ze mnie nie żartować!- odparowała.
- A może ja to lubię?
- To już twój problem- powiedziała, podchodząc do niego i szturchając go palcem w pierś.- Bo masz tego więcej nie robić.
- Dobra, dobra, już nie będę.
- Akurat- prychnęła, dając wyraźnie do zrozumienia, że ani trochę mu nie wierzy.
- Wątpisz w moją szczerość?
- Cóż, ja nie tylko wątpię, ja wiem, że jej nie ma- odparła.- A teraz ruszajmy... Zaprowadź mnie już dot tej Aleine, chcę to już mieć z głowy- dodała z czarującym uśmiechem, który sprawił, że chłopak zaczął zastanawiać się, skąd w ogóle ją wytrzasnął.
Uratowałeś ją, idioto- podpowiedział mu głos w jego umyśle. Potrząsnął głową, spojrzał przelotnie na dziewczynę i ruszył przodem. Podążyła za nim, ledwo dotrzymując mu kroku. Jego długie nogi stawały pewnie i szybko sprawiając, że nie mogła iść równo z nim. Nie miała pojęcia jak długo szli- zamiast skupiać się na czasie, liczyła zakręty. Tym razem niczego nie zauważył, a przynajmniej na to wyglądało. Nareszcie miała trochę czasu, by uważniej mu się przyjrzeć, nie zwracając jego uwagi. Dostrzegła wyraźnie zarysowaną szczękę, szare oczy w których odbijało się światło pochodni zawieszonych przy budynkach i po raz kolejny wpatrzyła się w jego miękkie, jasne włosy ledwie sięgające ramion chłopaka. Przestała oglądać się za siebie i nie odrywała od niego wzroku. Tak głęboko się zamyśliła, że wpadła na niego, gdy się zatrzymał.
- Co jest?- zapytał z wyrzutem.- Masz jakiś problem?
Ocknęła się i popatrzyła mu głęboko w oczy, a on zamarł przez chwilę, odwzajemniając spojrzenie. Uśmiechnęła się z satysfakcją.
- Skąd- odpowiedziała na pytanie, o którym on już dawno zapomniał.- Chodźmy dalej- uśmiech wciąż nie schodził z jej delikatnej twarzy.
Zamrugał i odsunął się kilka kroków w tył.
- Nie, my...- urwał, by wziąć głęboki wdech.- Jesteśmy na miejscu.
- Serio?- zapytała zaskoczona.- Gdzie?
- Tutaj- pokazał na duże, drewniane drzwi prowadzące do pomalowanego na granatowo domu i mocno je pchnął.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I.... koniec ! :) Dziękuję za przeczytanie, zapraszam do podzielenia się ze mną ( i z innymi :) ) swoją opinią, która jak wiecie może pozostać anonimowa :D
Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam,
Weronika ;3

sobota, 18 maja 2013

Część 9.

Tak, tak, wiem. Strasznie długo nic nie dodawałam i wszyscy myśleli, że blog zamknięty, co? Ale nie, tak łatwo się mnie nie pozbędziecie :) Zobaczyłam, że jakiś czas temu w jeden dzień blog odwiedziło stosunkowo sporo osób, więc postanowiłam coś wstawić ;) Mam nadzieję, że nie będzie takie złe, chociaż nie spodziewajcie się zbyt wiele. Przez około 2-3 tygodnie w ogóle nie dopisywałam nic do tego opowiadania, zastanawiałam się nawet, czy w ogóle nie przestać, stwierdziłam jednak, że pomysł mi się podoba i chcę je kiedyś skończyć. Zaczęłam więc dalszy ciąg, który tutaj wstawię, jednak jeśli nie będzie komentarzy, zapewne znów zniknę na dłużej, zastanawiając się czy warto wstawiać tu następne części :c W każdym razie, kończąc ten dołujący wstęp, zapraszam ! Miłego czytania :D
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nigdy nie wyobrażała sobie, że kiedy człowiek spada, dzieje się to tak wolno. Miała wrażenie, że mija wieczność, a ona sama dokładnie widziała każdy szczegół, samochody i ludzi zbliżających się do niej coraz bardziej. Zimne powietrze przenikało w głąb jej ciała, nie czuła jednak chłodu. Złote promienie Słońca otulały ją swoim przyjemnym ciepłem, a gdy zamknęła oczy, przez chwilę poczuła się bezpiecznie. Wiatr tańczył wokół niej, szumiał w uszach i cicho poszeptywał. Przemykał między palcami jej dłoni, by po chwili wrócić i zatańczyć we włosach dziewczyny. Zapomniała o zagrożeniu, o ziemi, która była już tak blisko. Czuła, że jest połączona z wiatrem, że wnika w powietrze. Jakby była do tego stworzona.
Ocknęła się dopiero, gdy poczuła, że w coś uderzyła. Otworzyła oczy i spojrzała w dół, nie dostrzegła jednak zbliżającej się ulicy. Wciąż trzymała się w powietrzu, na tej samej wysokości. Przed sobą zobaczyła swoje nogi, a kiedy podniosła wzrok, napotkała ogromne, szare oczy spoglądające na nią z zaciekawieniem. Szybko przeniosła spojrzenie na jasne, kręcone włosy opadające na jej dłoń i z zaskoczeniem zdała sobie sprawę, że już je widziała. Poznawała tego chłopaka.
- Hej, ja cię znam- wychrypiała.
- Och, doprawdy?- zapytał z udawanym zdziwieniem.- A ja Ciebie nie.
- Czyżby? Myślę, że jednak tak.
Przyjrzał jej się uważnie i popatrzył przed siebie. Odruchowo spoglądnęła w tą samą stronę i zaniemówiła. Nie widziała prawie nic- lecieli w chmurach. No właśnie, lecieli. I właśnie to tak zdziwiło dziewczynę.
- Co się stało? Jesteś jakaś blada- odezwał się.- I mokra.
Z trudem skupiła się na jego twarzy i głęboko odetchnęła.
- No co ty nie powiesz?- zapytała z irytacją.- Nie zauważyłam. I nie, nic się nie stało. Ale mam pytanie- zawahała się, ale widząc jego spojrzenie, dające do zrozumienia, że ma mówić dalej, zaczerpnęła powietrza.- Czy to sen?
Ku jej irytacji, roześmiał się głośno i mało brakowało, a by ją upuścił.
- Ej!- krzyknęła.- Uważaj!- on jednak zupełnie ją zignorował.
- Sen?- parsknął.- Myślisz, że to sen?
- No tak. Przecież ty lat...- zamilkła, kiedy dostrzegła co miał na plecach. Skrzydła! Najprawdziwsze, białe skrzydła! Dostrzegłszy, na co patrzy, przyspieszył. Przerażona złapała się jego skórzanej kurtki i kurczowo się jej trzymała. Popatrzył na nią z uśmiechem i poszybował w górę, przecinając chmury.
- Uważaj, podrzesz ją- krzyknął, poczuwszy jej ostre paznokcie.- To moja ulubiona.
- Wiesz, tak się składa, że ja lubię swoje życie, a ty zaraz mnie upuścisz!- zdenerwowała się.- Przed chwilą prawie spadłam, a ty martwisz się o jakąś tam kurtkę! Nie do wiary, to jakiś koszmar, a nie sen!
- Nadal myślisz, że śnisz?- zapytał zirytowany.- Już ci mówiłem...
- Co?!- wybuchnęła.- Co mi mówiłeś?! Niby jak inaczej wyjaśnić, że latasz? To jest...- urwała, nie mogąc znaleźć słowa.- To jest...
- Boskie?- podsunął.- Niesamowite?
- Nienaturalne!- wykrzyczała triumfalnie.- Nienaturalne! O to mi chodziło!
Zaraz jednak poczuła jak jego pierś drży, więc bała się, że coś się stało, ale po chwili wybuchnął głośnym śmiechem, przez co musiał przycisnąć ją mocniej do siebie, żeby nie wypadła.
- No co?- zapytała zdezorientowana, sprawiając, że chwycił ją z jeszcze większą siłą.- Dlaczego się śmiejesz?
- Jesteś zabawna, więc się śmieję- odparł, kiedy zdołał się opanować.
- A co dokładniej tak cię we mnie bawi?
- Ależ nic- odpowiedział.- Zupełnie nic.
Przez chwilę lecieli w milczeniu, aż w końcu dziewczyna poczuła jego mocno napięte mięśnie i zaczerwienione policzki. Pomyślała, że przecież jest ciężka, a on trzyma ją już od pewnego czasu. Musiał się zmęczyć, poza tym to robiło się dla niej dziwne. Jakiś obcy chłopak trzymał ją na rękach, a ona wcale się nie bała, że zaciągnie ją do jakiejś górskiej jaskini i zwiąże. Pomyślawszy o wiązaniu, od razu przypomniała sobie swój ostatni sen. Wspomnienia zalały jej umysł, a ona nie mogła się wydostać. Oplotły jej myśli delikatnie, lecz bezlitośnie, niczym cienka pajęczyna. Ciemność, rogi, więzy, pióra, puste oczy, skrzydła...
- Skrzydła...- wyszeptała.
- Co takiego?- najwidoczniej jednak coś usłyszał.- Możesz powtórzyć?
- Nie, to nic- stwierdziła szybko.
Popatrzył na nią nieufnie po czym znów odwrócił wzrok. Niepewnie na niego spojrzała i zaczęła się zastanawiać, czy nie powinien jednak na chwilę stanąć.
- Może się zatrzymasz?
- Po co?- zapytał, nie zaszczycając jej spojrzeniem.
- Wydajesz się... zmęczony.
Po tych słowach zwrócił się w jej stronę i poczerwieniał jeszcze bardziej.
- Nie potrzebuję odpoczynku.
- Ale może...
- Nie!- krzyknął.- Nie potrzebuję się zatrzymywać!
- Właśnie, że potrzebujesz! Jesteś zmęczony, a ja jestem ciężka! Albo mnie upuścisz, albo oboje spadniemy, więc masz w tej chwili wylądować!
Zamrugał, zaskoczony jej nagłym wybuchem. Przyjrzał się jej uważnie, a w jego oczach było coś, co sprawiło, że jeszcze bardziej się zdenerwowała.
- Stój!- uderzyła go w ramię.- Słyszysz?!
On jednak nic sobie z tego nie robił, a jedynie mocniej ją ścisnął. Przez chwilę zabrakło jej tchu i miała wrażenie, że zaraz połamie jej żebra.
- Zatrzymaj się!- wołała, bijąc go w pierś.
- A jeśli tego nie zrobię?- zapytał ironicznie.
Jej milczenie najwyraźniej go usatysfakcjonowało, bo znów się odwrócił i przestał zwracać na nią uwagę. Po kilku sekundach poczuł jednak, jak ponownie wbija paznokcie w jego ramię.
- Co jest?
- Zatrzymaj się- powtórzyła.
- Już mówiłem...
- Proszę- dodała cicho.- Proszę.
Coś w jej głosie sprawiło, że postanowił jednak wylądować. Schodził coraz niżej, aż w końcu zleciał poniżej chmur i dziewczyna mogła zobaczyć miasto za nimi i góry, w których kierunku zmierzali. Piękne, wysokie szczyty, granatowe skały i mocno zielone drzewa sprawiły, że trochę się uspokoiła. Rozglądała się wokoło z zaciekawieniem, a blondyn co jakiś czas zerkał na nią i uśmiechał się pod nosem. Kiedy jednak pytała o co chodzi, przybierał poważną minę i mówił, że to po prostu śmieszne, że tak bardzo zachwyca ją ten widok. Piszczała za każdym razem, kiedy zataczał koło, robił salta i inne niebezpieczne akrobacje. Skrzydła łomotały przy jego plecach, a dziewczynie przypominało to szum wiatru w czasie burzy. Kochała siedzieć na parapecie w deszczowy wieczór i patrzeć w niebo, które wydawało jej się wtedy takie groźne i tajemnicze, a ona miała ochotę odkryć wszystkie jego sekrety, zbadać chmury i sprawdzić, co kryje się daleko w górze. Zawsze włączała muzykę i wsłuchiwała się w delikatne dźwięki płynące z głośników. Zamknięta w domu, oddzielona od szalejących błyskawic, czuła się bezpiecznie obserwując to wszystko przez szybę chroniącą ją przed zimnem i deszczem. Nigdy nie rozumiała za to ludzi, którzy bali się takiej pogody. Było dla niej dziwne, jak można się bać czegoś co jest tak bliskie, tak naturalne i jednocześnie tak niebezpieczne i fascynujące, że ma się ochotę zobaczyć wszystko, co skrywa.
Z zamyślenia wyrwało ją mocne szarpnięcie, które spowodował chłopak, obniżając lot. Popatrzyła na niego ze zdziwieniem, ale się nie odezwała, bojąc się, że mógłby zmienić zdanie i jednak polecieć dalej. Odwróciła się by spojrzeć za siebie. Miasto było coraz dalej, a wtedy widziała już zaledwie kilka domów na jego obrzeżach. Nie miała pojęcia dokąd ją zabiera, ale nie bardzo ją to martwiło- wciąż jeszcze zastanawiała się, czy to aby na pewno nie sen. Widząc jaki jest skupiony aż bała się oddychać, żeby mu nie przeszkodzić. Poprzestała na wpatrywaniu się w wyraźnie zarysowane pod jego skórą, twarde mięśnie, widoczne nawet pod białą jak śnieg koszulką. Kiedy tak wodziła wzrokiem po piersi chłopaka, na skraju ubrania dostrzegła jasną plamę na skórze. Próbowała dojrzeć coś więcej, on jednak niestety skręcił i miejsce to zostało zakryte przez materiał. Nagle znalazła się zupełnie pod nim a w dole widziała puste powietrze i ziemię, mimo wszystko wciąż daleko od niej. Nie miała lęku wysokości, po prostu dziwnie się czuła wiedząc, że wisi w powietrzu a to, czy spadnie, nie zależy od niej, tylko od kogoś, kogo w ogóle nie zna. Na samą myśl o tym, jak niewiele tak naprawdę dzieli ją od upadku, zadrżała. Musiał to poczuć, bo przycisnął ją do siebie mocniej i ostrożnie przeniósł na nią wzrok.
- Zimno ci?- zapytał, przekrzykując szum wiatru wokół nich.
Pokręciła głową i mocno oplotła rękami jego szyję. Zacisnęła dłonie na karku chłopaka i oparła czoło na twardym ramieniu blondyna.
- Więc o co chodzi?
- O nic- odpowiedziała.- To wszystko jest dla mnie po prostu zbyt dziwaczne i nieoczekiwane.
Uśmiechnął się szeroko słysząc jej słowa i zaczął coraz szybciej lecieć w stronę ziemi.
- Już nie mówisz o tym jak o śnie- zauważył.- Wierzysz, że to dzieje się na prawdę?
Przez chwilę się zastanowiła, po czym spojrzała na niego uśmiechając się przy tym tajemniczo.
- Nie wiem, chyba będziesz mnie musiał jakoś przekonać.
Jego pierś znów zaczęła drżeć, a po kilku sekundach wybuchnął głośnym śmiechem, kierując twarz w stronę nieba. Popatrzył na nią, a w jego oczach dostrzegła migające wciąż iskierki rozbawienia.
- Doprawdy? A jak miałbym to zrobić?
Kąciki jej ust uniosły się w górę, ukazując białe zęby.
- Wymyśl coś oryginalnego.
- W porządku, coś oryginalnego. Jak to?- zapytał, zatrzymując skrzydła i sprawiając, że zaczęli spadać. Dziewczynie zaczęło kręcić się w głowie. Mocno zacisnęła dłonie i chwyciła się jego kurtki.
- Przestań!- krzyczała, a kiedy znów wzbił się wysoko w górę, pociągnęła go za włosy.
- Heeej!- zawołał, bardziej z zaskoczenia niż z bólu.
- Miałeś się zatrzymać.
Bez słowa skierował się w stronę najbliższej góry. Obserwowała jak powoli obniża lot i zbliża się do wyraźnie widocznej skały. Kiedy znaleźli się już na jej wysokości- przyspieszył. Wiatr rozwiewał ich włosy i uderzał w twarze. W końcu podlecieli do skał, a chłopak wyprostował się, odchylił w tył i przygotował się do zetknięcia z ziemią. Próbował wylądować delikatnie, jednak kiedy jego buty dotknęły kamienia jeden z nich zaczepił się o jakąś samotnie rosnącą roślinę. Z Marisą na rękach przewrócił się i żeby nie upaść na nią wypuścił ją z uścisku i pchnął jak najdalej od siebie. Przeturlał się kilka metrów w stronę lasu i zatrzymał się na drzewie. Boleśnie uderzył głową o pień po czym usiadł, opierając ją o niego. Kiedy uspokoił oddech zaczął rozglądać się w poszukiwaniu dziewczyny. Nigdzie nie mógł jej dostrzec. W jednaj chwili siedział ledwie żywy, a w drugiej stał już na sztywnych nogach i czujnie obserwował szczyt. Nagle usłyszał uderzenie, a po kilku sekundach na brzegu skały pojawiła się ciemna od brudu dłoń, a w niej strzępy czerwonego materiału. Przez moment nie był pewien, czy oczy go nie mylą, ale wtedy zza brzegu urwiska wyłoniła się czarna głowa dziewczyny i wielkie, fiołkowe oczy, w których dostrzegł pełne skupienie. Szybko do niej podbiegł i podał jej rękę. Pomógł jej wspiąć się na szczyt i szarpnął z całej siły. Oparła stopę o jeden z kamieni i chwyciła się koszuli blondyna, który mocno ją do siebie przyciągnął i chwycił za ramiona. Spojrzała na niego z zaskoczeniem, zastanawiając się co się właśnie stało. Nie miała na to jednak wiele czasu, gdyż chłopak niemal od razu ją odepchnął i wylądowała- tym razem- na twardej ziemi.
- Ej!- krzyknęła zdziwiona.- Masz jakiś problem?!
- A żebyś wiedziała, że mam! Ciągle muszę cię ratować! Wciąż coś ci się dzieje, tylko mnie opóźniasz i sprawiasz same problemy!
Wstała i popatrzyła na niego z wyrzutem.
- Na prawdę?- zapytała z ironią.- A przypomnieć ci może, że to ty mnie tu zabrałeś?
- Wolałabyś umrzeć?
- Oczywiście, że nie. Ja tylko mówię, że wcale nie musiałeś tego robić.
- Nie planowałem cię złapać! Po prostu przelatywałem a ty wpadłaś prosto w moje ręce!
- Więc po co mnie tu przywlokłeś?! Trzeba było odstawić mnie do domu!
- Może powinienem tak zrobić!
- Jeszcze masz szansę, więc proszę! Weź mnie do domu!
W ciągu tych krzyków coraz bardziej się do siebie zbliżali, aż w końcu dzieliła ich jedynie długość ręki. Dziewczyna zrobiła krok do przodu i podniosła dłoń.
- Nie mogę- wychrypiał po chwili milczenia.- Nie mog- nie dokończył, gdyż poczuł na policzku mocne uderzenie.- Ej! Za co to było?
- Jak to nie możesz?- zapytała już spokojniej. Najwyraźniej złość trochę jej minęła, kiedy go spoliczkowała.
- Nie mogę, muszę cię zabrać do siebie.
- Posłuchaj mnie uważnie- zaczęła.- Nie pójdę do domu kogoś, kogo w ogóle nie znam.
- O czym ty mówisz? Jakiego domu?
- Nie wiem nawet jak masz na imię!
- To nie twoja sprawa- mruknął.
- Więc nigdzie nie idę!
Odwrócił się gwałtownie w jej stronę i obrzucił ją gniewnym spojrzeniem. Obejrzał ją od stóp po głowę i spojrzał w jej oczy, po czym spuścił wzrok.
- Jason...
- Co takiego?
- Mam na imię Jason.
Po jego słowach zapadła niezręczna cisza. Dziewczyna zaczęła rozgrzebywać butem piasek, a on obserwował jej wolne, delikatne ruchy.
- Dobrze- odezwał się w końcu.- Więc znasz już moje imię. Teraz chodź, lecimy.
- Gdzie?- zapytała zdezorientowana i nieco zdenerwowana.
- Daleko w górę- odpowiedział z szerokim uśmiechem.
- Ale...
- Żadnych „ale”- nie dał jej dokończyć.- Idziesz ze mną.
- Och, w porządku, niech ci będzie. Pod warunkiem, że powiesz mi dokąd.
- Do nieba- odparł i mrugnął do niej.
- Mhm, jasne...- mruknęła, zaraz jednak podeszła do niego i głęboko odetchnęła.- To lecimy?
- Ha! Już się nie boisz?
- Ja się nie bałam- oznajmiła spokojnie.- To ty tak nie denerwujesz.
- Moja uroda faktycznie może onieśmielać.
- Wmawiaj to sobie dalej- prychnęła i uśmiechnęła się drwiąco.- Może dzięki temu poczujesz się lepiej.
Nie wiedząc co powiedzieć, chłopak stał i wpatrywał się w pustą przestrzeń przed sobą. Dopiero kiedy go zawołała, odwrócił się w jej stronę.
- To co? Zbieramy się?
- Może jednak cię odstawię...
- Przecież nie możesz- przypomniała.- Sam tak powiedziałeś.
- No tak... W takim wypadku chodź tu- machnął zachęcająco ręką.
Podeszła do niego a on chwycił ją za ramię i pociągnął w stronę najbardziej stromej części góry. Rozluźnił chwyt i odwrócił ją przodem do siebie, po czym popchnął z całej siły, wrzucając ją w przepaść.
- Heeej!- krzyknęła, ale on już skoczył za nią.
Szybko zatoczył koło i podleciał by ją złapać. Kiedy już trzymał ją na rękach, zaczęła uderzać w jego pierś i ramiona.
- Ty idioto! Mogłeś mnie zabić!- krzyczała.- Mogłam tam zginąć!
- A ja mogłem nagle stracić skrzydło i spaść razem z tobą- stwierdził, przedrzeźniając ton jej głosu.- Ale nic takiego się nie wydarzyło.
- Chcesz stracić skrzydło? Mogę ci w tym pomóc!- wrzasnęła sięgając do jego pleców. On natomiast zaczął się wykręcać i kopać we wszystkie strony. Szarpali się tak przez dobre kilka minut, aż w końcu zaczęli powoli opadać w dół. Dziewczyna znieruchomiała, a on próbował utrzymać się w powietrzu- na próżno.
- I co?! Zadowolona?! Teraz spadniemy!
Spojrzała na niego z przerażeniem i wtuliła się w jego ramię.
- Przepraszam- szeptała.- Przepraszam. Proszę, na pewno możesz coś zrobić. Przepraszam, nie chciałam. Przepraszam, Tak bardzo mi przykro...- urwała, czując jak jego pierś znów drży. Odsunęła się od niego gwałtownie i popatrzyła mu w oczy... A on najzwyczajniej w świecie się śmiał!
- Co cię tak bawi?
- Żartowałem.
- Co? No nie!- mówiąc to uderzyła go w głowę.- Daj spokój! Przestań!- krzyknęła, kiedy wybuchnął jeszcze większym śmiechem.
- Dałaś się nabrać! Ja nigdy nie spadam, nie ma takiej możliwości!- oznajmił z szerokim uśmiechem.- Jestem na to za dobry.
- Jasne- mruknęła z irytacją.- A na co nie jesteś za dobry? Na rzucanie kobietami o ziemię?
- Nie przesadzaj, nie jesteś nawet kobietą.
- Więc muszę mieć czterdziestkę, żebyś zaczął mnie traktować jakbym nią była?
- Skąd, wystarczy trzydziestka- odparł, uśmiechając się krzywo. Widząc jego minę wybuchnęła śmiechem i mało brakowało, a znów by spadła.
- Więc dokąd w końcu lecimy?
- Nie zgadniesz.
- Wcale nie będę próbować. Więc?- ponagliła go.
Spojrzał na nią przelotnie i wywrócił oczami.
- Do nieba- odparł, uśmiechając się pod nosem.- Spodoba ci się tam.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziękuję ci, jeśli dotrwałeś/aś do końca :) Zastanawiałam się na początku, czy nie podzielić tego na dwie części, ale w końcu stwierdziłam, że, pomijając to, że byłyby chyba za krótkie, nie mam zielonego pojęcia w którym miejscu mogłabym to rozdzielić, więc zostało całe ;) Mam nadzieję, że zostawicie po sobie ślad i wyrazicie swoje opinie. Nie proszę o kilkanaście komentarzy, ale każdy, kto to przeczyta, mógłby coś napisać, nawet anonimowo, gdyż pozostawiłam Wam taką opcję ;) Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam ;3