sobota, 18 maja 2013

Część 9.

Tak, tak, wiem. Strasznie długo nic nie dodawałam i wszyscy myśleli, że blog zamknięty, co? Ale nie, tak łatwo się mnie nie pozbędziecie :) Zobaczyłam, że jakiś czas temu w jeden dzień blog odwiedziło stosunkowo sporo osób, więc postanowiłam coś wstawić ;) Mam nadzieję, że nie będzie takie złe, chociaż nie spodziewajcie się zbyt wiele. Przez około 2-3 tygodnie w ogóle nie dopisywałam nic do tego opowiadania, zastanawiałam się nawet, czy w ogóle nie przestać, stwierdziłam jednak, że pomysł mi się podoba i chcę je kiedyś skończyć. Zaczęłam więc dalszy ciąg, który tutaj wstawię, jednak jeśli nie będzie komentarzy, zapewne znów zniknę na dłużej, zastanawiając się czy warto wstawiać tu następne części :c W każdym razie, kończąc ten dołujący wstęp, zapraszam ! Miłego czytania :D
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nigdy nie wyobrażała sobie, że kiedy człowiek spada, dzieje się to tak wolno. Miała wrażenie, że mija wieczność, a ona sama dokładnie widziała każdy szczegół, samochody i ludzi zbliżających się do niej coraz bardziej. Zimne powietrze przenikało w głąb jej ciała, nie czuła jednak chłodu. Złote promienie Słońca otulały ją swoim przyjemnym ciepłem, a gdy zamknęła oczy, przez chwilę poczuła się bezpiecznie. Wiatr tańczył wokół niej, szumiał w uszach i cicho poszeptywał. Przemykał między palcami jej dłoni, by po chwili wrócić i zatańczyć we włosach dziewczyny. Zapomniała o zagrożeniu, o ziemi, która była już tak blisko. Czuła, że jest połączona z wiatrem, że wnika w powietrze. Jakby była do tego stworzona.
Ocknęła się dopiero, gdy poczuła, że w coś uderzyła. Otworzyła oczy i spojrzała w dół, nie dostrzegła jednak zbliżającej się ulicy. Wciąż trzymała się w powietrzu, na tej samej wysokości. Przed sobą zobaczyła swoje nogi, a kiedy podniosła wzrok, napotkała ogromne, szare oczy spoglądające na nią z zaciekawieniem. Szybko przeniosła spojrzenie na jasne, kręcone włosy opadające na jej dłoń i z zaskoczeniem zdała sobie sprawę, że już je widziała. Poznawała tego chłopaka.
- Hej, ja cię znam- wychrypiała.
- Och, doprawdy?- zapytał z udawanym zdziwieniem.- A ja Ciebie nie.
- Czyżby? Myślę, że jednak tak.
Przyjrzał jej się uważnie i popatrzył przed siebie. Odruchowo spoglądnęła w tą samą stronę i zaniemówiła. Nie widziała prawie nic- lecieli w chmurach. No właśnie, lecieli. I właśnie to tak zdziwiło dziewczynę.
- Co się stało? Jesteś jakaś blada- odezwał się.- I mokra.
Z trudem skupiła się na jego twarzy i głęboko odetchnęła.
- No co ty nie powiesz?- zapytała z irytacją.- Nie zauważyłam. I nie, nic się nie stało. Ale mam pytanie- zawahała się, ale widząc jego spojrzenie, dające do zrozumienia, że ma mówić dalej, zaczerpnęła powietrza.- Czy to sen?
Ku jej irytacji, roześmiał się głośno i mało brakowało, a by ją upuścił.
- Ej!- krzyknęła.- Uważaj!- on jednak zupełnie ją zignorował.
- Sen?- parsknął.- Myślisz, że to sen?
- No tak. Przecież ty lat...- zamilkła, kiedy dostrzegła co miał na plecach. Skrzydła! Najprawdziwsze, białe skrzydła! Dostrzegłszy, na co patrzy, przyspieszył. Przerażona złapała się jego skórzanej kurtki i kurczowo się jej trzymała. Popatrzył na nią z uśmiechem i poszybował w górę, przecinając chmury.
- Uważaj, podrzesz ją- krzyknął, poczuwszy jej ostre paznokcie.- To moja ulubiona.
- Wiesz, tak się składa, że ja lubię swoje życie, a ty zaraz mnie upuścisz!- zdenerwowała się.- Przed chwilą prawie spadłam, a ty martwisz się o jakąś tam kurtkę! Nie do wiary, to jakiś koszmar, a nie sen!
- Nadal myślisz, że śnisz?- zapytał zirytowany.- Już ci mówiłem...
- Co?!- wybuchnęła.- Co mi mówiłeś?! Niby jak inaczej wyjaśnić, że latasz? To jest...- urwała, nie mogąc znaleźć słowa.- To jest...
- Boskie?- podsunął.- Niesamowite?
- Nienaturalne!- wykrzyczała triumfalnie.- Nienaturalne! O to mi chodziło!
Zaraz jednak poczuła jak jego pierś drży, więc bała się, że coś się stało, ale po chwili wybuchnął głośnym śmiechem, przez co musiał przycisnąć ją mocniej do siebie, żeby nie wypadła.
- No co?- zapytała zdezorientowana, sprawiając, że chwycił ją z jeszcze większą siłą.- Dlaczego się śmiejesz?
- Jesteś zabawna, więc się śmieję- odparł, kiedy zdołał się opanować.
- A co dokładniej tak cię we mnie bawi?
- Ależ nic- odpowiedział.- Zupełnie nic.
Przez chwilę lecieli w milczeniu, aż w końcu dziewczyna poczuła jego mocno napięte mięśnie i zaczerwienione policzki. Pomyślała, że przecież jest ciężka, a on trzyma ją już od pewnego czasu. Musiał się zmęczyć, poza tym to robiło się dla niej dziwne. Jakiś obcy chłopak trzymał ją na rękach, a ona wcale się nie bała, że zaciągnie ją do jakiejś górskiej jaskini i zwiąże. Pomyślawszy o wiązaniu, od razu przypomniała sobie swój ostatni sen. Wspomnienia zalały jej umysł, a ona nie mogła się wydostać. Oplotły jej myśli delikatnie, lecz bezlitośnie, niczym cienka pajęczyna. Ciemność, rogi, więzy, pióra, puste oczy, skrzydła...
- Skrzydła...- wyszeptała.
- Co takiego?- najwidoczniej jednak coś usłyszał.- Możesz powtórzyć?
- Nie, to nic- stwierdziła szybko.
Popatrzył na nią nieufnie po czym znów odwrócił wzrok. Niepewnie na niego spojrzała i zaczęła się zastanawiać, czy nie powinien jednak na chwilę stanąć.
- Może się zatrzymasz?
- Po co?- zapytał, nie zaszczycając jej spojrzeniem.
- Wydajesz się... zmęczony.
Po tych słowach zwrócił się w jej stronę i poczerwieniał jeszcze bardziej.
- Nie potrzebuję odpoczynku.
- Ale może...
- Nie!- krzyknął.- Nie potrzebuję się zatrzymywać!
- Właśnie, że potrzebujesz! Jesteś zmęczony, a ja jestem ciężka! Albo mnie upuścisz, albo oboje spadniemy, więc masz w tej chwili wylądować!
Zamrugał, zaskoczony jej nagłym wybuchem. Przyjrzał się jej uważnie, a w jego oczach było coś, co sprawiło, że jeszcze bardziej się zdenerwowała.
- Stój!- uderzyła go w ramię.- Słyszysz?!
On jednak nic sobie z tego nie robił, a jedynie mocniej ją ścisnął. Przez chwilę zabrakło jej tchu i miała wrażenie, że zaraz połamie jej żebra.
- Zatrzymaj się!- wołała, bijąc go w pierś.
- A jeśli tego nie zrobię?- zapytał ironicznie.
Jej milczenie najwyraźniej go usatysfakcjonowało, bo znów się odwrócił i przestał zwracać na nią uwagę. Po kilku sekundach poczuł jednak, jak ponownie wbija paznokcie w jego ramię.
- Co jest?
- Zatrzymaj się- powtórzyła.
- Już mówiłem...
- Proszę- dodała cicho.- Proszę.
Coś w jej głosie sprawiło, że postanowił jednak wylądować. Schodził coraz niżej, aż w końcu zleciał poniżej chmur i dziewczyna mogła zobaczyć miasto za nimi i góry, w których kierunku zmierzali. Piękne, wysokie szczyty, granatowe skały i mocno zielone drzewa sprawiły, że trochę się uspokoiła. Rozglądała się wokoło z zaciekawieniem, a blondyn co jakiś czas zerkał na nią i uśmiechał się pod nosem. Kiedy jednak pytała o co chodzi, przybierał poważną minę i mówił, że to po prostu śmieszne, że tak bardzo zachwyca ją ten widok. Piszczała za każdym razem, kiedy zataczał koło, robił salta i inne niebezpieczne akrobacje. Skrzydła łomotały przy jego plecach, a dziewczynie przypominało to szum wiatru w czasie burzy. Kochała siedzieć na parapecie w deszczowy wieczór i patrzeć w niebo, które wydawało jej się wtedy takie groźne i tajemnicze, a ona miała ochotę odkryć wszystkie jego sekrety, zbadać chmury i sprawdzić, co kryje się daleko w górze. Zawsze włączała muzykę i wsłuchiwała się w delikatne dźwięki płynące z głośników. Zamknięta w domu, oddzielona od szalejących błyskawic, czuła się bezpiecznie obserwując to wszystko przez szybę chroniącą ją przed zimnem i deszczem. Nigdy nie rozumiała za to ludzi, którzy bali się takiej pogody. Było dla niej dziwne, jak można się bać czegoś co jest tak bliskie, tak naturalne i jednocześnie tak niebezpieczne i fascynujące, że ma się ochotę zobaczyć wszystko, co skrywa.
Z zamyślenia wyrwało ją mocne szarpnięcie, które spowodował chłopak, obniżając lot. Popatrzyła na niego ze zdziwieniem, ale się nie odezwała, bojąc się, że mógłby zmienić zdanie i jednak polecieć dalej. Odwróciła się by spojrzeć za siebie. Miasto było coraz dalej, a wtedy widziała już zaledwie kilka domów na jego obrzeżach. Nie miała pojęcia dokąd ją zabiera, ale nie bardzo ją to martwiło- wciąż jeszcze zastanawiała się, czy to aby na pewno nie sen. Widząc jaki jest skupiony aż bała się oddychać, żeby mu nie przeszkodzić. Poprzestała na wpatrywaniu się w wyraźnie zarysowane pod jego skórą, twarde mięśnie, widoczne nawet pod białą jak śnieg koszulką. Kiedy tak wodziła wzrokiem po piersi chłopaka, na skraju ubrania dostrzegła jasną plamę na skórze. Próbowała dojrzeć coś więcej, on jednak niestety skręcił i miejsce to zostało zakryte przez materiał. Nagle znalazła się zupełnie pod nim a w dole widziała puste powietrze i ziemię, mimo wszystko wciąż daleko od niej. Nie miała lęku wysokości, po prostu dziwnie się czuła wiedząc, że wisi w powietrzu a to, czy spadnie, nie zależy od niej, tylko od kogoś, kogo w ogóle nie zna. Na samą myśl o tym, jak niewiele tak naprawdę dzieli ją od upadku, zadrżała. Musiał to poczuć, bo przycisnął ją do siebie mocniej i ostrożnie przeniósł na nią wzrok.
- Zimno ci?- zapytał, przekrzykując szum wiatru wokół nich.
Pokręciła głową i mocno oplotła rękami jego szyję. Zacisnęła dłonie na karku chłopaka i oparła czoło na twardym ramieniu blondyna.
- Więc o co chodzi?
- O nic- odpowiedziała.- To wszystko jest dla mnie po prostu zbyt dziwaczne i nieoczekiwane.
Uśmiechnął się szeroko słysząc jej słowa i zaczął coraz szybciej lecieć w stronę ziemi.
- Już nie mówisz o tym jak o śnie- zauważył.- Wierzysz, że to dzieje się na prawdę?
Przez chwilę się zastanowiła, po czym spojrzała na niego uśmiechając się przy tym tajemniczo.
- Nie wiem, chyba będziesz mnie musiał jakoś przekonać.
Jego pierś znów zaczęła drżeć, a po kilku sekundach wybuchnął głośnym śmiechem, kierując twarz w stronę nieba. Popatrzył na nią, a w jego oczach dostrzegła migające wciąż iskierki rozbawienia.
- Doprawdy? A jak miałbym to zrobić?
Kąciki jej ust uniosły się w górę, ukazując białe zęby.
- Wymyśl coś oryginalnego.
- W porządku, coś oryginalnego. Jak to?- zapytał, zatrzymując skrzydła i sprawiając, że zaczęli spadać. Dziewczynie zaczęło kręcić się w głowie. Mocno zacisnęła dłonie i chwyciła się jego kurtki.
- Przestań!- krzyczała, a kiedy znów wzbił się wysoko w górę, pociągnęła go za włosy.
- Heeej!- zawołał, bardziej z zaskoczenia niż z bólu.
- Miałeś się zatrzymać.
Bez słowa skierował się w stronę najbliższej góry. Obserwowała jak powoli obniża lot i zbliża się do wyraźnie widocznej skały. Kiedy znaleźli się już na jej wysokości- przyspieszył. Wiatr rozwiewał ich włosy i uderzał w twarze. W końcu podlecieli do skał, a chłopak wyprostował się, odchylił w tył i przygotował się do zetknięcia z ziemią. Próbował wylądować delikatnie, jednak kiedy jego buty dotknęły kamienia jeden z nich zaczepił się o jakąś samotnie rosnącą roślinę. Z Marisą na rękach przewrócił się i żeby nie upaść na nią wypuścił ją z uścisku i pchnął jak najdalej od siebie. Przeturlał się kilka metrów w stronę lasu i zatrzymał się na drzewie. Boleśnie uderzył głową o pień po czym usiadł, opierając ją o niego. Kiedy uspokoił oddech zaczął rozglądać się w poszukiwaniu dziewczyny. Nigdzie nie mógł jej dostrzec. W jednaj chwili siedział ledwie żywy, a w drugiej stał już na sztywnych nogach i czujnie obserwował szczyt. Nagle usłyszał uderzenie, a po kilku sekundach na brzegu skały pojawiła się ciemna od brudu dłoń, a w niej strzępy czerwonego materiału. Przez moment nie był pewien, czy oczy go nie mylą, ale wtedy zza brzegu urwiska wyłoniła się czarna głowa dziewczyny i wielkie, fiołkowe oczy, w których dostrzegł pełne skupienie. Szybko do niej podbiegł i podał jej rękę. Pomógł jej wspiąć się na szczyt i szarpnął z całej siły. Oparła stopę o jeden z kamieni i chwyciła się koszuli blondyna, który mocno ją do siebie przyciągnął i chwycił za ramiona. Spojrzała na niego z zaskoczeniem, zastanawiając się co się właśnie stało. Nie miała na to jednak wiele czasu, gdyż chłopak niemal od razu ją odepchnął i wylądowała- tym razem- na twardej ziemi.
- Ej!- krzyknęła zdziwiona.- Masz jakiś problem?!
- A żebyś wiedziała, że mam! Ciągle muszę cię ratować! Wciąż coś ci się dzieje, tylko mnie opóźniasz i sprawiasz same problemy!
Wstała i popatrzyła na niego z wyrzutem.
- Na prawdę?- zapytała z ironią.- A przypomnieć ci może, że to ty mnie tu zabrałeś?
- Wolałabyś umrzeć?
- Oczywiście, że nie. Ja tylko mówię, że wcale nie musiałeś tego robić.
- Nie planowałem cię złapać! Po prostu przelatywałem a ty wpadłaś prosto w moje ręce!
- Więc po co mnie tu przywlokłeś?! Trzeba było odstawić mnie do domu!
- Może powinienem tak zrobić!
- Jeszcze masz szansę, więc proszę! Weź mnie do domu!
W ciągu tych krzyków coraz bardziej się do siebie zbliżali, aż w końcu dzieliła ich jedynie długość ręki. Dziewczyna zrobiła krok do przodu i podniosła dłoń.
- Nie mogę- wychrypiał po chwili milczenia.- Nie mog- nie dokończył, gdyż poczuł na policzku mocne uderzenie.- Ej! Za co to było?
- Jak to nie możesz?- zapytała już spokojniej. Najwyraźniej złość trochę jej minęła, kiedy go spoliczkowała.
- Nie mogę, muszę cię zabrać do siebie.
- Posłuchaj mnie uważnie- zaczęła.- Nie pójdę do domu kogoś, kogo w ogóle nie znam.
- O czym ty mówisz? Jakiego domu?
- Nie wiem nawet jak masz na imię!
- To nie twoja sprawa- mruknął.
- Więc nigdzie nie idę!
Odwrócił się gwałtownie w jej stronę i obrzucił ją gniewnym spojrzeniem. Obejrzał ją od stóp po głowę i spojrzał w jej oczy, po czym spuścił wzrok.
- Jason...
- Co takiego?
- Mam na imię Jason.
Po jego słowach zapadła niezręczna cisza. Dziewczyna zaczęła rozgrzebywać butem piasek, a on obserwował jej wolne, delikatne ruchy.
- Dobrze- odezwał się w końcu.- Więc znasz już moje imię. Teraz chodź, lecimy.
- Gdzie?- zapytała zdezorientowana i nieco zdenerwowana.
- Daleko w górę- odpowiedział z szerokim uśmiechem.
- Ale...
- Żadnych „ale”- nie dał jej dokończyć.- Idziesz ze mną.
- Och, w porządku, niech ci będzie. Pod warunkiem, że powiesz mi dokąd.
- Do nieba- odparł i mrugnął do niej.
- Mhm, jasne...- mruknęła, zaraz jednak podeszła do niego i głęboko odetchnęła.- To lecimy?
- Ha! Już się nie boisz?
- Ja się nie bałam- oznajmiła spokojnie.- To ty tak nie denerwujesz.
- Moja uroda faktycznie może onieśmielać.
- Wmawiaj to sobie dalej- prychnęła i uśmiechnęła się drwiąco.- Może dzięki temu poczujesz się lepiej.
Nie wiedząc co powiedzieć, chłopak stał i wpatrywał się w pustą przestrzeń przed sobą. Dopiero kiedy go zawołała, odwrócił się w jej stronę.
- To co? Zbieramy się?
- Może jednak cię odstawię...
- Przecież nie możesz- przypomniała.- Sam tak powiedziałeś.
- No tak... W takim wypadku chodź tu- machnął zachęcająco ręką.
Podeszła do niego a on chwycił ją za ramię i pociągnął w stronę najbardziej stromej części góry. Rozluźnił chwyt i odwrócił ją przodem do siebie, po czym popchnął z całej siły, wrzucając ją w przepaść.
- Heeej!- krzyknęła, ale on już skoczył za nią.
Szybko zatoczył koło i podleciał by ją złapać. Kiedy już trzymał ją na rękach, zaczęła uderzać w jego pierś i ramiona.
- Ty idioto! Mogłeś mnie zabić!- krzyczała.- Mogłam tam zginąć!
- A ja mogłem nagle stracić skrzydło i spaść razem z tobą- stwierdził, przedrzeźniając ton jej głosu.- Ale nic takiego się nie wydarzyło.
- Chcesz stracić skrzydło? Mogę ci w tym pomóc!- wrzasnęła sięgając do jego pleców. On natomiast zaczął się wykręcać i kopać we wszystkie strony. Szarpali się tak przez dobre kilka minut, aż w końcu zaczęli powoli opadać w dół. Dziewczyna znieruchomiała, a on próbował utrzymać się w powietrzu- na próżno.
- I co?! Zadowolona?! Teraz spadniemy!
Spojrzała na niego z przerażeniem i wtuliła się w jego ramię.
- Przepraszam- szeptała.- Przepraszam. Proszę, na pewno możesz coś zrobić. Przepraszam, nie chciałam. Przepraszam, Tak bardzo mi przykro...- urwała, czując jak jego pierś znów drży. Odsunęła się od niego gwałtownie i popatrzyła mu w oczy... A on najzwyczajniej w świecie się śmiał!
- Co cię tak bawi?
- Żartowałem.
- Co? No nie!- mówiąc to uderzyła go w głowę.- Daj spokój! Przestań!- krzyknęła, kiedy wybuchnął jeszcze większym śmiechem.
- Dałaś się nabrać! Ja nigdy nie spadam, nie ma takiej możliwości!- oznajmił z szerokim uśmiechem.- Jestem na to za dobry.
- Jasne- mruknęła z irytacją.- A na co nie jesteś za dobry? Na rzucanie kobietami o ziemię?
- Nie przesadzaj, nie jesteś nawet kobietą.
- Więc muszę mieć czterdziestkę, żebyś zaczął mnie traktować jakbym nią była?
- Skąd, wystarczy trzydziestka- odparł, uśmiechając się krzywo. Widząc jego minę wybuchnęła śmiechem i mało brakowało, a znów by spadła.
- Więc dokąd w końcu lecimy?
- Nie zgadniesz.
- Wcale nie będę próbować. Więc?- ponagliła go.
Spojrzał na nią przelotnie i wywrócił oczami.
- Do nieba- odparł, uśmiechając się pod nosem.- Spodoba ci się tam.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziękuję ci, jeśli dotrwałeś/aś do końca :) Zastanawiałam się na początku, czy nie podzielić tego na dwie części, ale w końcu stwierdziłam, że, pomijając to, że byłyby chyba za krótkie, nie mam zielonego pojęcia w którym miejscu mogłabym to rozdzielić, więc zostało całe ;) Mam nadzieję, że zostawicie po sobie ślad i wyrazicie swoje opinie. Nie proszę o kilkanaście komentarzy, ale każdy, kto to przeczyta, mógłby coś napisać, nawet anonimowo, gdyż pozostawiłam Wam taką opcję ;) Jeszcze raz dziękuję i pozdrawiam ;3

4 komentarze:

  1. Niezłe, ale za rzadko dajesz wpisy. Jeśli będziesz tak postępowała, że "mało wpisów-nie piszę" to może się zdarzyć, że w końcu sporo osób przestanie czyta, bo pomyśli, że przestałaś dawać wpisy. Przemyśl to.

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne, świetne, świetne ale trochę więcej sarkazmu, zdecydowania i... sekssssuuuuuu!!!!!!!!!!!! XD nie no spoko to twoje opowiadanie, niezłe ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. fajne tylko więcej akcji i opisów naprawde mnie wciągneło ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Omomomomomomomomomomom x333Choć ciut za wiele dialogów, to i tak mi się podoba ^.^

    OdpowiedzUsuń