Ostatnie schody.
Zostały już tylko ostatnie schody. Jeszcze kilka- powtarzała
w myślach.- 7...4...2...1...
Oparła się o ścianę, zdyszana po długiej wspinaczce na 30. piętro. Nie mogła narzekać, w końcu sama wybrała schody zamiast windy. Słysząc za sobą kroki odwróciła się gwałtownie, od razu jednak tego pożałowała. Cały świat zawirował, a sylwetka przyjaciela rozmyła się w jej oczach. Zatoczyła się lekko, nie mogąc dosięgnąć ściany. Niestety, kiedy w końcu jej się udało, było już za późno. Upadła z hukiem na marmurową podłogę, boleśnie uderzając głową o ścianę. Kiedy wszystko się uspokoiło, podniosła wzrok i dostrzegła przed sobą Chrisa, który- co dziwne- w ogóle nie pokazywał po sobie zmęczenia. Szedł lekko, oddychał równo i miarowo, poruszał się delikatnie. Nawet na moment nie podtrzymał się poręczy. Dziwne- pomyślała.- Zawsze to on był bardziej wykończony, a ja całkiem nieźle dawałam sobie radę. Tym razem jednak było inaczej, a dziewczyna czuła się nieco zakłopotana tym, że ledwo łapie powietrze.
- Wszystko w porządku?- zapytał, jednak nie potrafiła znaleźć w jego głosie ani cienia troski czy choćby zainteresowania. Był zbyt spokojny, jakby ktoś wniósł go po tych schodach. Zamiast odpowiedzieć przyjacielowi, postanowiła zignorować wyczerpanie. Odepchnęła się rękami od podłogi, szybko wstała i pomaszerowała w stronę wejścia na dach.
- Na pewno chcesz tam iść?- kontynuował niezrażony.- Czeka cię kolejna wspinaczka- ostrzegł.
- To nic, może zrzucę parę kilogramów- zaśmiała się, jednak on wyglądał, jakby nie zrozumiał, co do niego powiedziała. Zachowywał się naprawdę podejrzanie, nawet Marisa to dostrzegała.
Oparła się o ścianę, zdyszana po długiej wspinaczce na 30. piętro. Nie mogła narzekać, w końcu sama wybrała schody zamiast windy. Słysząc za sobą kroki odwróciła się gwałtownie, od razu jednak tego pożałowała. Cały świat zawirował, a sylwetka przyjaciela rozmyła się w jej oczach. Zatoczyła się lekko, nie mogąc dosięgnąć ściany. Niestety, kiedy w końcu jej się udało, było już za późno. Upadła z hukiem na marmurową podłogę, boleśnie uderzając głową o ścianę. Kiedy wszystko się uspokoiło, podniosła wzrok i dostrzegła przed sobą Chrisa, który- co dziwne- w ogóle nie pokazywał po sobie zmęczenia. Szedł lekko, oddychał równo i miarowo, poruszał się delikatnie. Nawet na moment nie podtrzymał się poręczy. Dziwne- pomyślała.- Zawsze to on był bardziej wykończony, a ja całkiem nieźle dawałam sobie radę. Tym razem jednak było inaczej, a dziewczyna czuła się nieco zakłopotana tym, że ledwo łapie powietrze.
- Wszystko w porządku?- zapytał, jednak nie potrafiła znaleźć w jego głosie ani cienia troski czy choćby zainteresowania. Był zbyt spokojny, jakby ktoś wniósł go po tych schodach. Zamiast odpowiedzieć przyjacielowi, postanowiła zignorować wyczerpanie. Odepchnęła się rękami od podłogi, szybko wstała i pomaszerowała w stronę wejścia na dach.
- Na pewno chcesz tam iść?- kontynuował niezrażony.- Czeka cię kolejna wspinaczka- ostrzegł.
- To nic, może zrzucę parę kilogramów- zaśmiała się, jednak on wyglądał, jakby nie zrozumiał, co do niego powiedziała. Zachowywał się naprawdę podejrzanie, nawet Marisa to dostrzegała.
Kolejne kroki
przychodziły jej z coraz większą trudnością, jakby z każdym
ruchem ktoś zabierał jej całą energię. Powieki opadały, nogi
uginały się pod ciężarem ciała... To musiało się stać. Noga
dziewczyny ześlizgnęła się i wpadła w przestrzeń pomiędzy
kolejnymi metalowymi stopniami. Wrzasnęła, jakby ktoś wrzucił ją
do wrzątku i pewnie spadłaby ze schodów, gdyby nie to, że jej
kostka utknęła, a ona sama chwyciła za metalową rurę, z której
trysnęła zimna woda, oblewając dziewczyną i jej przyjaciela.
Mogłaby się założyć, że przez ułamek sekundy widziała w jego
oczach wściekłość, która zniknęła stamtąd równie szybko, jak
się pojawiła. Chciała coś powiedzieć, jednak zamiast tego, gdy
otworzyła usta wydobył się z nich krótki, cichy jęk bólu.
Próbowała wyciągnąć nogę z potrzasku. Na próżno, utknęła i
nic nie mogła z tym zrobić.
- Chris, nie stój jak kołek! Pomóż mi!- spojrzała na niego z wyrzutem.
- Poradzisz sobie. Nie potrzebujesz mojej pomocy- stwierdził.
- Poradzę sobie?- powtórzyła.- Jakbyś nie zauważył, moja noga się tutaj zaklinowała!- wskazała w miejsce, gdzie kostka niknęła między metalem.- Co się z tobą dzieje? Zachowujesz się okropnie i dziwacznie!- wytknęła mu i szarpnęła się, dziwnym sposobem uwalniając stopę i sturlała się kilka metrów w dół. Podniosła głowę i ostrożnie wstała, obawiając się kolejnego zasłabnięcia, te jednak nie nastąpiły. Czuła się normalnie, cała siła wróciła do niej i wypełniła jej ciało. Rozejrzała się i popatrzyła w oczy chłopaka, próbując coś z nich odczytać. Kiedy tak mierzyli się wzrokiem, dziewczyna poczuła dziwny chłód. Zadrżała i szybko pobiegła na górę, starając się nie odwracać.
Weszła na dach, a widok jak zawsze zapierała jej dech w piersiach. Zbliżyła się do kamienia leżącego niedaleko brzegu i usiadła na nim, biorąc przy tym głęboki wdech. Westchnęła i odwróciła głowę, słysząc za sobą kroki. Nie miała ochoty z nim rozmawiać, był obcy, mimo że wyglądał tak samo jak zawsze.
- Boli?- zapytał jakby od niechcenia, patrząc przy tym w niebo.
- Wcale cię to nie obchodzi- stwierdziła z zaskakującą dla samej siebie obojętnością.
- Zapytałem przecież...
- Nie!- warknęła.- Nie wiem dlaczego mnie o to zapytałeś, ale widzę, że wcale nie interesuje cię co czuję ani co myślę! Szczerze mówiąc nie mam nawet ochoty z tobą rozmawiać...- wykrzyczała bezmyślnie. On tylko stał, nieco rozczarowany jej zachowaniem, wciąż jednak niewzruszony. Zerwał się mocny wiatr, rozwiewając jego brązowe włosy i strącając je do jego orzechowych oczu, w których zawsze znajdowała pocieszenie, radość i śmiech, które jednak wtedy wpatrywały się w skupieniu w horyzont. Spojrzała w tamtą stronę i zaniemówiła z wrażenia. Jeszcze nigdy nie widziała tak pięknego zachodu słońca! Złote promienie chowały się za budynkami, odbijały się od okien, przenikały przez szyby, byle tylko zostać dostrzeżone. Różowe chmury zbierały się, tworząc rozmaite wzory i kształty, a sama świecąca gwiazda wydawała się migać.
- Jak pięknie- wyszeptała dziewczyna.
- Prawda?- powiedział Chris zupełnie nieswoim głosem, na którego dźwięk od razu zesztywniała. Po chwili jednak wstała i podeszła do barierki na skraju dachu. Zatrzymała się i skupiła wzrok na pięknym tańcu barw na niebie.
- Nic nie rozumiesz? Na prawdę?- usłyszała za sobą znajomy głos.- Nie kłam, słońce- usłyszawszy ostatnie słowo odwróciła się z przerażeniem, zdając sobie sprawę z tego, do kogo należał. Ostatnim co ujrzała były puste, czarne oczy przepełnione nienawiścią i gniewem. Te same, które tak dobrze znała, których tak się bała... Z krzykiem na ustach cofnęła się gwałtownie i potknęła stając na sporym pęknięciu w betonie.
Nie zdążyła złapać się barierki.
Runęła trzydzieści pięter w dół.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
No więc... nareszcie udało mi się coś wystukać :) Niedługie, ale
chciałam pokazać Wam, że nie zapomniałam o blogu i staram się pozbyć
braku weny. Mam cichą nadzieję, że się spodoba i będziecie ciekawi, co
dalej ;)- Chris, nie stój jak kołek! Pomóż mi!- spojrzała na niego z wyrzutem.
- Poradzisz sobie. Nie potrzebujesz mojej pomocy- stwierdził.
- Poradzę sobie?- powtórzyła.- Jakbyś nie zauważył, moja noga się tutaj zaklinowała!- wskazała w miejsce, gdzie kostka niknęła między metalem.- Co się z tobą dzieje? Zachowujesz się okropnie i dziwacznie!- wytknęła mu i szarpnęła się, dziwnym sposobem uwalniając stopę i sturlała się kilka metrów w dół. Podniosła głowę i ostrożnie wstała, obawiając się kolejnego zasłabnięcia, te jednak nie nastąpiły. Czuła się normalnie, cała siła wróciła do niej i wypełniła jej ciało. Rozejrzała się i popatrzyła w oczy chłopaka, próbując coś z nich odczytać. Kiedy tak mierzyli się wzrokiem, dziewczyna poczuła dziwny chłód. Zadrżała i szybko pobiegła na górę, starając się nie odwracać.
Weszła na dach, a widok jak zawsze zapierała jej dech w piersiach. Zbliżyła się do kamienia leżącego niedaleko brzegu i usiadła na nim, biorąc przy tym głęboki wdech. Westchnęła i odwróciła głowę, słysząc za sobą kroki. Nie miała ochoty z nim rozmawiać, był obcy, mimo że wyglądał tak samo jak zawsze.
- Boli?- zapytał jakby od niechcenia, patrząc przy tym w niebo.
- Wcale cię to nie obchodzi- stwierdziła z zaskakującą dla samej siebie obojętnością.
- Zapytałem przecież...
- Nie!- warknęła.- Nie wiem dlaczego mnie o to zapytałeś, ale widzę, że wcale nie interesuje cię co czuję ani co myślę! Szczerze mówiąc nie mam nawet ochoty z tobą rozmawiać...- wykrzyczała bezmyślnie. On tylko stał, nieco rozczarowany jej zachowaniem, wciąż jednak niewzruszony. Zerwał się mocny wiatr, rozwiewając jego brązowe włosy i strącając je do jego orzechowych oczu, w których zawsze znajdowała pocieszenie, radość i śmiech, które jednak wtedy wpatrywały się w skupieniu w horyzont. Spojrzała w tamtą stronę i zaniemówiła z wrażenia. Jeszcze nigdy nie widziała tak pięknego zachodu słońca! Złote promienie chowały się za budynkami, odbijały się od okien, przenikały przez szyby, byle tylko zostać dostrzeżone. Różowe chmury zbierały się, tworząc rozmaite wzory i kształty, a sama świecąca gwiazda wydawała się migać.
- Jak pięknie- wyszeptała dziewczyna.
- Prawda?- powiedział Chris zupełnie nieswoim głosem, na którego dźwięk od razu zesztywniała. Po chwili jednak wstała i podeszła do barierki na skraju dachu. Zatrzymała się i skupiła wzrok na pięknym tańcu barw na niebie.
- Nic nie rozumiesz? Na prawdę?- usłyszała za sobą znajomy głos.- Nie kłam, słońce- usłyszawszy ostatnie słowo odwróciła się z przerażeniem, zdając sobie sprawę z tego, do kogo należał. Ostatnim co ujrzała były puste, czarne oczy przepełnione nienawiścią i gniewem. Te same, które tak dobrze znała, których tak się bała... Z krzykiem na ustach cofnęła się gwałtownie i potknęła stając na sporym pęknięciu w betonie.
Nie zdążyła złapać się barierki.
Runęła trzydzieści pięter w dół.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Komentarze czekają, powiedzcie co myślicie :) Pamiętajcie, im więcej opinii, tym większe szanse na następną część ;) Na razie nie ma to tak wielkiego znaczenia, ale zastanawiam się nad zawieszeniem, lub nawet usunięciem bloga, czy może zaprzestaniem publikowania na nim mojego tekstu... zupełnie :c Pomyślcie nad tym, dajcie znać jak Wy to widzicie :)
Pozdrawiam ;*
Rozdział fajny, chociaż króciutki, ale mogłabyś wprowadzić pewną dozę tajemniczości - przynajmniej dla mnie wszystko, co się stało, dało się łatwo przewidzieć. Jestem też ciekawa, dlaczego tak podkreśliłaś, że zachód słońca był piękniejszy niż zwykle, czy miało to jakieś znaczenie, czy po prostu miało być zapowiedzią późniejszych dziwnych wydarzeń tzn. przemiany Chrisa.
OdpowiedzUsuńNie martw się małą ilością komentarzy, taka prawda, że blogów w całym internecie jest mnóstwo, nie każdy trafi akurat na Twój, jeśli jakiś blog nie jest promowany, reklamowany, większość ludzi nie wie nawet o jego istnieniu.
Masz potencjał, Twoje opowiadanie też, gdy tylko coś napiszesz zasięgaj opinii każdego, kto może coś do niego wnieść.
Na razie nie usuwaj i nie zawieszaj bloga, taka jest moja opinia, ktoś to na pewno czyta, ale jeśli w dalszym ciągu komentarze nie będą się pojawiały, może zrezygnuj z prowadzenia bloga i osobiście pokazuj nowe rozdziały mniejszemu gronu odbiorców - rodzinie, przyjaciołom.
W takiej sytuacji możesz również dokończyć opowiadanie, zamieścić całe na blogu i nie usuwać go, zostawić, kiedyś ktoś na nie trafi i przeczyta. Często znajduję blogi z fajnymi opowiadaniami, których niestety nikt nie komentował i widzę historie już dawno temu urwane w połowie, potem zżera mnie ciekawość, niezaspokojona niestety, jak one się kończą.
Trzymaj się ciepło i pamiętaj, że czasami warto dłużej poczekać na wenę i napisać coś lepszego, niż pisząc z przymusu :)
Dziś krótko, bo nie za dużo mam czasu, być może kiedy indziej napiszę coś dłuższego. Teraz chcę ci tylko powiedzieć jedno: kiedyś również nie miałam weny i jak Boga kocham, chciałam zawiesić bloga. Nawet przez myśl mi przebiegło usunięcie go, jednakże zdecydowałam, że naprawdę zależy mi na tym, by coś tworzyć, by dzielić się swoją pracą z innymi i zostałam. Mój brak weny był potworny. W niektórych momentach wręcz płakałam bo nic mi nie wychodziło. Ale w końcu (po trzech tygodniach) coś udało mi się wyskrobać. Pomyślałam, że nie jest to wspaniałe, ale kolejne rozdziały szły mi już o wiele lepiej. :) Trzeba się po prostu przełamać. :) Powodzenia i... trzymaj się.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Sherry
Twoje opowiadanie jest niezłe, ale zgadzam się z poprzednikami: wydarzenia da się przewidzieć, to co się dzieje nie zaskakuje za bardzo, ale też nie martw się brakiem weny-większość go ma, trzeba przetrwać, nie załamywać się i przezwyciężyć. Myślę o założeniu bloga, ale chyba nie umiem tak go stworzyć jak Ty to zrobiłaś. Ale, co a będę pisać o sobie...Nieźle Ci idzie, ob. tak dalej.
OdpowiedzUsuńOd początku wiedziałam, że coś jest z nim nie tak... Ach, ja medium ^.^ xDDD Ładnie x3
OdpowiedzUsuń