środa, 26 czerwca 2013

Dobra, coś nowego :)

W porządku, na życzenie dodaję coś innego, niezwiązanego zupełnie z opowiadaniem na blogu :)
Obawiam się jednak, że już to czytałaś kochana, ale nie jestem pewna :c
Enjoy! xd
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Czerwone krople zlewały się z deszczem, spływając po szybie. Zostawiały po sobie długie szkarłatne ślady i rozdzielały się przy skruszonym kamiennym parapecie, po czym bezgłośnie spadały na brudny już i zniszczony dywan w skomplikowane kwieciste wzory. Wtedy jednak kwiaty i liście nie wyglądały radośnie i elegancko. Całe umazane były w czerwieni pochłaniającej bezlitośnie każdy ich odcinek. Zerwany dach powoli zsuwał się po gruzach południowej części rezydencji, w której niegdyś mieściła się sala balowa. Na ziemi mieszały się ze sobą drewniane meble, drogie tkaniny i kolorowe ubrania mieszkańców.
Dziewczynka stała pośrodku niewielkiego gabinetu, zaciskając rączkę na krawędzi biurka. Niewidzącymi oczyma wpatrywała się w stare papiery i kolekcję gęsich piór, jakimi posługiwał się jej ojciec. Ale jej ojca już nie było, już nigdy więcej nie mogła go zobaczyć. Owej nieszczęśliwej nocy zginęła niemal cała jej rodzina. Jedynie starszy brat zdołał uciec, niestety jednak nie wrócił. Obserwując pomieszczenie zastanawiała się czy to na pewno nie sen. Z całych sił trzymała się tej ostatniej nadziei, że być może wszystko to tylko jej wyobraźnia, torturująca ją najokrutniejszymi koszmarami. Nie chciała wierzyć w to, co zobaczyła, co usłyszała podczas kolacji. Uciekła wtedy na górę, by nie oglądać latających tuż przy głowach gości noży.
Pokój ojca zawsze wydawał jej się bezpieczny, kojarzyła go z kominkiem, pachnącymi świecami i spokojnym, opiekuńczym mężczyzną o ciemnych włosach i orzechowych oczach wpatrujących się w nią z troską i miłością. Pamiętała historie, które opowiadał jej kiedy nie mogła zasnąć. Uwielbiała kłaść się na ogrzanej przez ogień podłodze, zamykać oczy i wyobrażać sobie, że jest jedną z wojowniczek. Ojciec zawsze dziwił się, że nigdy nie wybierała księżniczek i pałaców, ona jednak chciała być kimś ważnym, kimś wyjątkowym. Nie miała zamiaru spędzić życia w zamku wypatrując księcia na białym koniu, który przybędzie pod jej okno i zaśpiewa piękną pieśń o tym, jak bardzo ją kocha. Uważała te bajki za bardzo romantyczne, ale nie chciała by opowiadał jej je więcej niż kilka razy. Natomiast o nieustraszonych bohaterkach walczących z mężczyznami mogła słuchać godzinami i ani razu jej się to nie znudziło. Nigdy więcej nie miała jednak usłyszeć żadnej z tych historii.
Poczuła na palcach coś lepkiego i nieprzyjemnego. Przeniosła wzrok na swoją dłoń i zobaczyła krew spływającą z krawędzi biurka. Odruchowo cofnęła się i wytarła ją w sukienkę. Szkarłat z niewiarygodną szybkością zaczął pochłaniać błękitną tkaninę leżącą delikatnie na ciele dziewczynki. Obejrzała się dokładnie po czym podniosła wzrok. Po drugiej stronie pomieszczenia, na podłodze leżał jakiś kształt. Ale ona wiedziała, co to. Podeszła bliżej i odsunęła zerwaną zasłonę. Pod tkaniną zobaczyła wykrzywioną w agonii twarz swojej matki, która próbowała ją stamtąd wyprowadzić, zanim do środka wkroczył mroczny mężczyzna o białych jak śnieg włosach i ziejących pustką czarnych oczach. Jego wzrok od razu powędrował ku kobiecie, powalając ją, wijąca się z bólu, na drewnianą podłogę. Krzyczała do niego, by nie robił krzywdy jej córeczce, on jednak zdawał się w ogóle tego nie słyszeć. Odwrócił się w stronę dziewięciolatki, podniósł ją i posadził na parapecie, szepcząc jej do ucha niezrozumiałe dla niej słowa. Pogłaskał ją po włosach i przeczesał je palcami. Przez chwilę poczuła się bezpieczna, ale nie trwało to długo. Już po chwili wszystkie okropne wspomnienia zalały jej umysł. Zaczęła drżeć na całym ciele. Białowłosy odsunął się od niej i postawił ją na ziemi, po czym wszedł na parapet by zamknąć okno. Dziewczynka delikatnie kopnęła kawałek drewnianej belki, żeby zwrócić na siebie jego uwagę. Odwrócił się i już miał zamiar zapytać, czy wszystko w porządku, ale nie zdążył. Spojrzał jej w oczy a ona pomyślała o tych strasznych rzeczach, których była świadkiem. Jej powieki opadły. Wyobraziła sobie, że wyrywa jego serce z piersi, wciąż jeszcze bijące i wyrzuca je przez dziurę w ścianie. Kiedy znów na niego spojrzała, zachwiał się i runął w dół, krzycząc nieludzko, miotając się i wykręcając. Dziewczynka usłyszała głuchy łomot i domyśliła się, że to on uderzył o ziemię. Nie ruszyła się jednak by to sprawdzić. Stała tak ściskając biurko i kołysząc się w przód i w tył, nucąc przy tym nieznaną jej wcześniej melodię.
Od tej chwili minęło kilka godzin, po których wreszcie coś zmusiło ją do ocknięcia się. Matka leżała w kałuży własnej krwi, chociaż nie miała na swoim ciele żadnej rany. Wypływała z jej oczu, ust i nosa, sącząc się powoli, aż w końcu zastygła i było już jasne, że kobieta nie żyje.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak widzicie, bardzo krótkie, ale zawsze coś :) Bardzo przepraszam, że nie ma jeszcze następnej części opowiadania o Marisie, ale niestety nie wyszło mi i zaczynałam od nowa :) Mam nadzieję, że to nie jest takie złe i w miarę umili Wam czas ;3
Pozdrawiam,
Weronika

Macie wybór.

Hej :) Szczerze, to macie dwie opcje... No, może trzy xd Jedną z nich jest po prostu czekanie jeszcze trochę na następną część, której jeszcze nie napisałam (nie skończyłam), drugą, dosyć zbliżoną jest to, że po prostu dodam Wam tu jeden mój krótki tekst, niezwiązany z tym opowiadaniem, które tu publikuję żeby Wam się nie nudziło podczas czekania :) Mogę też zawiesić bloga, ale nad tym musiałabym się jeszcze trochę zastanowić, lub "przenieść się" na innego, na którym Wy mielibyście większy udział w jego istnieniu, gdyż spełniałabym tam zamówienia na opowiadania (oczywiście fantasy i coś, co podchodzi pod fantasy xd).
Jak chcecie? Wasz wybór.

Pozdrawiam i czekam na opinie/ życzenia,
Weronika

niedziela, 16 czerwca 2013

Część 12.

No więc postanowiłam dodać ten fragment, nie jest jednak długi :c W każdym razie jeszcze raz Was proszę, zastanówcie się i doradźcie mi, co myślicie o założeniu bloga z opowiadaniami i fanficami? Naprawdę Wasze zdanie jest dla mnie bardzo ważne :)
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Co ty wyprawiasz?- odezwał się chłopak.- Postradałaś zmysły?
Odwróciła się gwałtownie tak, że na nią wpadł i niemal stykali się nosami. Spojrzała mu w oczy i szybko zamrugała, usiłując nie zwracać uwagi na to, jak blisko stał. Jemu również sprawiało to nie lada trudność, ale żadne z nich nie dało tego po sobie poznać. Jason obserwował ją i w skupieniu oglądał każdy cal jej twarzy.
- Tak się składa, że nie- pierwsza przypomniała sobie o pytaniu.
Otrząsnął się i na początku nie potrafił zrozumieć, o co jej chodziło, jednak już po chwili przywołał pytanie z powrotem.
- Nie byłbym tego taki pewien- stwierdził.- Gdzie chcesz iść?
- Jak to gdzie? Do środka- wskazała arenę.
- Jasne, już to widzę. Niby jak zamierzasz się tam dostać?
- Ty mi pomożesz- oznajmiła z uśmiechem.
Wbił w nią wzrok i zastanawiał się, o co mogło jej chodzić. Najpierw krzyczała coś o jakimś Chris'ie, a potem chciała jego pomocy w wejściu na arenę, której pilnowały setki strażników.
- Nie mam zamiaru.
Nie wyglądała na zdziwioną, spodziewała się takiej odpowiedzi. Najwyraźniej miała jakiś plan, którym się z nim nie podzieliła.
- Więc poradzę sobie sama.
Odwróciła się i podążyła w kierunku, z którego przyszli, by obejść budynek dookoła w poszukiwaniu przejścia. Bez chwili zastanowienia pobiegł za nią i desperacko zacisnął dłoń na jej nadgarstku. Zignorował dziwne uczucie ciepła, które go ogarnęło i z całej siły skupił się na zatrzymaniu jej. Odwróciła się, strącając tym samym jego rękę, wyprostowała się, skrzyżowała ramiona na piersi i spojrzała w jego szare oczy. Wiatr rozwiewał jej włosy i poruszał liśćmi, które delikatnie szeleściły.
- Czego chcesz?- zapytała, siląc się na uprzejmy ton.
- Nie możesz iść tam sama- powiedział, jakby stwierdzał najbardziej oczywistą rzecz na świecie.- Ktoś cię zauważy i dołączysz do swojego kumpla- przypomniał sobie jej słowa i strach, który zobaczył na jej twarzy, gdy kaptur spadł z głowy więźnia.
- Przestań. Czy oni...- jej głos się załamał.- Czy oni go zabiją?- dokończyła niemalże bezgłośnie, jakby się bała, że samo wypowiedzenie tych słów może zrobić mu krzywdę. Już miał odpowiedzieć jej czymś złośliwym, ale widząc jej minę i sposób, w jaki na niego spojrzała, powstrzymał się. Patrzyła błagalnie, licząc, że zaprzeczy, jednak on przez dłuższą chwilę wcale się nie odzywał. Niemal uznała to za potwierdzenie strasznej myśli i jeszcze bardziej zbladła.
- Nie wiem- przyznał szczerze.- Ale wątpię, dopóki nie będzie sprawiał problemów i powoli wyjawi nam, skąd się tu wziął.
Dziewczyna odwróciła się i pomaszerowała wzdłuż ściany budowli, zbliżając się do szczeliny, którą tak dobrze znał ze swoich nocnych wypraw na Zgromadzenia, na które nie wolno mu było przychodzić, toteż znalazł sposób przedostania się tam niezauważonym. Miał nadzieję, że nie zauważy przejścia i pójdzie dalej, jednak w ostatniej chwili zatrzymała się i skierowała w tamtą stronę. Rozejrzała się wokoło i z zadowoleniem stwierdziła, że nie ma tam nikogo, kto mógłby jej przeszkodzić. Zaczęła rozgrzebywać ziemię i wysypywać ją z dziury, robiąc tam miejsce dla siebie. Przez większość czasu nie zwracała uwagi na stojącego niedaleko Jason'a, który przyglądał jej się z zaciekawieniem i strachem. Był zdziwiony, że udało jej się odkryć to przejście, które tak dobrze przecież ukrył i starannie zasłonił. A ona tylko przeszła obok i bez najmniejszego wysiłku je odnalazła.
- Hej! Ziemia do Jason'a!- krzyknęła, a on dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że coś do niego mówiła.
- Co takiego?- zapytał niezbyt mądrze.
- Ależ z ciebie idiota...- westchnęła.- Pytałam, czy pomożesz mi, czy będziesz tak stał i gapił się na mnie. Ale widzę, że ta druga opcja bardzo ci odpowiada- wyszczerzyła się.
- Jasne, jasne- prychnął, próbując ukryć zażenowanie.- Już idę- dodał, by odejść nieco od tematu 'gapienia się' na nią.
- Cóż za łaskawość, Wasza Wysokość- odparła z ironią.- Niezwykły zaszczyt mnie kopnął.
- Lepiej doceń- podchwycił.- Bo każę cię wychłostać, niewdzięcznico.
- Ha! Znalazł się damski bokser. Uderzysz kob- urwała, przypominając sobie ich wcześniejszą rozmowę.- Dziewczynę?
- Wszystkiego trzeba spróbować- stwierdził z uśmiechem, wzruszając ramionami.
- Nieważne- przerwała.- Chodź tu i wyczyść tę szczelinę, bo mam dosyć.
Spojrzał na nią z rozbawieniem, po czym wziął się do pracy, co jakiś czas zerkając kątem oka w jej stronę. Kilka razy to dostrzegła, skrzętnie jednak ukryła fakt, iż przyłapała go na tym i wciąż odwracała głowę udając, że niczego nie widzi. On za to rozkopywał przejście, pozostając w błogiej nieświadomości swojego nietaktu. Marisa nie miała pojęcia o co może mu chodzić, uznała to po prostu za przejaw nudy lub odrobiny złośliwości. Snuła domysły i teorie na ten temat, kiedy nagle usłyszała, jak chłopak cofa się o kilka kroków i otrzepuje spodnie. Przyglądała mu się bezwstydnie, nagle dziwnie ośmielona i pewna siebie. Oczyścił ubranie, podniósł wzrok i z zaskoczeniem napotkał jej spojrzenie.
- No co?- zapytał.- Słuchaj, wiem, że wyglądam naprawdę nieźle i w ogóle, ale darujmy to sobie i bądźmy profesjonalni, dobrze? Wolałbym, żebyś skupiła się na tym, co robimy, bo jeśli nas zauważą, to koniec. Rozumiesz? Więc skoncentruj się i nie zwracaj uwagi na moją...
- Powalającą urodę- dokończyła za niego.- Tak, tak, pamiętam, Możemy już iść?- uśmiechnęła się kpiąco.
Popatrzył na nią z nieskrywaną złością i rozdrażnieniem, ale nie odezwał się, tylko szybko kiwnął głową i podszedł do odsłoniętego już tunelu.
- Chodź tu- wyciągnął do niej rękę, którą ujęła niepewnie, spoglądając na niego spode łba.- Daj spokój, no podejdź bliżej- zacisnął swoją dłoń wokół jej palców i przyciągnął ją do siebie lekko, ale zdecydowanie. Głucho uderzyła w jego pierś, potknęła się o grudkę ziemi i desperacko objęła go za szyję, próbując uniknąć upadku. Podparł jej plecy i mocniej chwycił przegub, otaczając ją delikatnie napiętymi ramionami. Przez chwilę dzieliło ich zaledwie parę centymetrów, zaraz jednak oboje wyprostowali się i odsunęli od siebie.
- Nie dotykaj mnie- powiedziała chłodno, otrząsnąwszy się.
- Mariso- pierwszy raz użył jej imienia.
- Nie- powtórzyła, po czym podeszła do dziury w ścianie budynku i zajrzała do niej. Podążył za nią zrezygnowany, mając nadzieję, że szybko zapomni o niezręcznej sytuacji. Nigdy oczywiście nie przyznałby się, że w ogóle choć trochę go to obchodzi. Nie było to ważne, ale wolał, mimo wszystko, mieć jak najmniej wrogów. A przynajmniej tak sobie to tłumaczył.
- No idziesz czy nie?- zapytała zirytowana, a on dopiero wtedy zauważył, że zdążyła już wejść do tunelu i wrócić, jeszcze bardziej zdenerwowana.
- Idę już, idę- odparł.
Spojrzał na nią szybko i przebiegł po niej wzrokiem od stóp po błyszczące, czarne włosy, związane w ledwie trzymający się koński ogon. Nie zdążył dostrzec żadnych szczegółów, gdyż dziewczyna wkroczyła w oczyszczone przejście. W jednej chwili stała przed nim, a w drugiej nagle zniknęła w ciemnościach, nie odzywając się już ani słowem.
Podążył za nią ostrożnie, obijając się o ściany i, niekiedy ostre, wypukłości. Stąpał najdelikatniej, jak potrafił, starając się robić nawet najmniejszego hałasu i nie wydawać żadnych dźwięków. Nie było to łatwe, kiedy co chwilę nachodził na kamień, potykał się i nadziewał na skały. Nienawidził, kiedy ktoś był w czymś lepszy od niego, a dziewczyna wyraźnie radziła sobie świetnie, jakby szła po równej, jasno oświetlonej drodze, z wytyczoną do tego dokładną linią, po której powinna się poruszać. Wyjątkowo cieszył się jednak, że jest ciemno, gdyż nie mogła dostrzec maleńkiej kropli potu, która pojawiła się na jego czole, ani tego, jak szybko ją stamtąd starł. Nie miał pojęcia, jak ona to robi, że z taką łatwością poruszała się po korytarzach. Przez ułamek sekundy był nawet skłonny do uznania, że użyła do tego jakiejś magii, szybko jednak odrzucił tę teorię, przypominając sobie, że ona przecież nic nie wiedziała o ich świecie, który był przecież także jej światem, lecz mimo wszystko obcym. Zaczął zastanawiać się, jak może się czuć ktoś, kto jest tak zagubiony, kto nagle dowiaduje się tak wielu nieprawdopodobnych rzeczy na swój temat. Rzeczy, które zmieniają w oczach człowieka cały znany mu dotąd świat. I w pewnym momencie narodził się w nim lekki podziw dla jej spokoju i opanowania. A Jason rzadko kiedy podziwiał kogokolwiek.
- Aauu!- usłyszał zduszony krzyk, po którym nastąpiło głuche uderzenie. Otrząsnął się szybko i podbiegł do przodu, niemalże potykając się o dziewczynę.
- Nic ci nie jest?- zapytał, wyciągając do niej rękę, którą niechętnie chwyciła. Zacisnęła palce i pociągnęła, ale zamiast się podnieść, przewróciła go. Upadł na nią, starając się przy tym nie zrobić jej krzywdy. Skończył w nieco dziwnej pozycji, podpierając się nad nią na łokciach, biodrami dotykając jej nóg. Szybko odskoczył, stanął sztywno i poczuł się bardzo niezręcznie. Ona za to była niezmiernie wdzięczna losowi, że w tunelu było ciemno i chłopak nie mógł dostrzec rumieńców na jej policzkach. Oboje, nieświadomi reakcji drugiego, podążyli dalej, zachowując bezpieczną odległość.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
I jak? :D Przypominam o komentarzach :D Ale tym razem chodzi mi o komentarze z opinią na temat założenia nowego bloga ;) Do napisania kochani ;3
Weronika <3

czwartek, 13 czerwca 2013

Opowiadania i inne sprawy... :)

Słuchajcie, no więc chodzi mniej-więcej o to, że myślę nad zawieszeniem bloga. Ale od razu mówię, iż nie ma to najmniejszego związku z brakiem komentarzy czy wejść, bo tego mam w sam raz i jest naprawdę w porządku :) Po prostu jakiś czas temu nagle oświeciło mnie co do pewnych wydarzeń w tej historii... A jak zapewne się domyślacie, chciałabym kiedyś wydać książkę. Pomyślałam, że mogłabym kiedyś wykorzystać ten pomysł do napisania tejże książki, a byłoby to bez sensu, gdybym opublikowała cały mój 'genialny' plan tutaj xd Nie jestem jeszcze do końca zdecydowana, a gdybym nawet zawiesiła, czy też usunęła bloga, nieistotne, to mogłabym założyć innego, z innymi opowiadaniami, a byłoby ich wtedy więcej niż jedno, po prostu ogólnie... moja twórczość. Ale najpierw chciałabym poznać Wasze zdanie na ten temat, czy myślicie, że z mojego pomysłu mogłoby kiedyś wyjść coś lepszego, większego, czy może nie ma na to szans? Poza tym, czy gdybym zdecydowała się na założenie bloga z różnymi moimi opowiadaniami, fanficami itp., dłuższych i krótszych, ktoś z Was miałby ochotę je czytać? Dodam, że mogłabym tam również pisać opowiadania 'na życzenie', jednak tylko historie fantasy, gdyż nie czuję się najlepiej w innych gatunkach :) Więc każdy z Was mógłby zamówić sobie opowiadanie, lub fanfica, a wyglądałoby to zapewne mniej-więcej tak, że podajecie mi tytuł książki fantasy, jeśli jeszcze jej nie czytałam, to czytam ją, daję Wam znać i zabieram się za pisanie fanfiction z wybranymi przez Was postaciami w rolach głównych ;) Czy ktoś byłby może zainteresowany takim..hm.... 'układem'? xd Piszcie w komentarzach. Nie chodzi mi o ich zebranie, ale naprawdę chcę poznać Wasze zdanie na ten temat :)

PS. Bardzo dziękuję osobie, która poleciła mi dwie książki, niestety nie ma ich w żadnej z moich pobliskich bibliotek i nie miałam okazji ich przeczytać, naprawdę Cię przepraszam, postaram się poszukać gdzieś dalej, ale niczego nie mogę obiecać, jedna z pań nigdy nawet nie słyszała o takich książkach O.o

PS2. W szkole odbyło się dzisiaj spotkanie z panią Elżbietą Wojnarowską, autorką książki "Okularnica". Było naprawdę bardzo miło, to świetna kobieta i wspaniale się z nią rozmawiało. Niezmiernie się ucieszyła, że pisze własne opowiadania, gdyż stwierdziła, że coraz więcej "młodzieży", jak to ujęła, nie czyta i zajmuje się jedynie komputerem itp. :) Na sam koniec dostałam autograf i posiedziałam chwilę z panią Elżbietą, która nie miała oczywiście nic przeciwko temu, nie bójcie się ;)

A no i spróbujcie dać mi znać w miarę szybko, bo nie wiem, czy spieszyć się z następną częścią, czy mogę skończyć ją na spokojnie, bo zostało mi jeszcze trochę do napisania :)
Pozdrawiam Was i mam nadzieję poznać Wasze opinie,
Weronika ;3

wtorek, 4 czerwca 2013

Część 11.

Hej :) Dziękuję Wam bardzo za komentarze, nieważne ile ich jest :) Mam nadzieję, że ta część Wam się spodoba, bo coś zaczyna się dziać, chociaż nie nazwałabym tego jakąś niesamowitą akcją... na razie... xd W każdym razie zapraszam również do poprzedniego posta dotyczącego książek i, nazwijmy to... mini-konkursu xd :)
Miłego czytania! ;3
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziewczyna nigdy nie widziała tak wielkiej kuchni. Wszystkie blaty i szafki stały przy ścianach, ciasno ustawione obok siebie. Kątem oka dostrzegła przejście do kolejnego pokoju, w którym zobaczyła elegancki fotel w kolorze słonecznika. Domyśliła się, że to musi być salon. Wróciła spojrzeniem do pomieszczenia, w którym stała i podniosła głowę. Sufit ozdobiony był przeróżnymi scenami z udziałem skrzydlatych stworzeń, podobnych do Jason'a. Powodem jej zdziwienia była jednak wysokość, na której się znajdował. Przechodząc obok budynku nie zauważyła, żeby był aż tak wielki. Cóż, wyglądało na to, że nic nie jest takie, jakie się wydaje. Wbiła wzrok w ozdobną podłogę i skupiła się na złotych rysunkach i skomplikowanych wzorach, którymi była pokryta. Nie miała pojęcia co mogą oznaczać. Piękne symbole owijały się wokół siebie nawzajem, tworząc niezwykłą, mieniącą się plątaninę.
- Ekhem...- dziewczyna podskoczyła na ten dźwięk, nie spodziewając się, że ktoś pojawi się tam tak nagle i bez ostrzeżenia. Spojrzała w stronę, z której usłyszała chrząknięcie i zobaczyła piękną kobietę o długich, jasnych włosach opadających łagodnie na jej ramiona i wspaniałych błyszczących srebrem oczach. Poczuła ukłucie zazdrości, obserwując ten model perfekcji, którą widać było w każdym jej ruchu. Jeszcze nigdy nie spotkała kogoś, kto nie miałby dosłownie żadnej skazy, kto byłby absolutnie idealny. Ale nie mogła doszukać się w tej kobiecie ani jednej niedoskonałości.
- Witaj, Jason- zaczęła jasnowłosa.- Widzę, że przyprowadziłeś Marisę- uśmiechnęła się do niej łagodnie.- Witaj, moja droga.
Zdezorientowana dziewczyna zachłysnęła się powietrzem, próbując zrozumieć, skąd ona zna jej imię.
- Jak widać- stwierdził znudzony chłopak.- Po co ci ona? Zrobisz z niej zupę?- zapytał kpiąco.- Ja tego nie zjem- oznajmił.- Musisz wymyślić coś lepszego, Aleine.
A więc to ta słynna Aleine- pomyślała dziewczyna.- Ale jak...
- Nie bądź niegrzeczny- upomniała go kobieta.- Przynajmniej udawaj, że jesteś dobrze wychowany.
- A może po prostu nie będę się odzywał?- zaproponował.
- To byłoby wspaniałe- westchnęła.- Ale nie sądzę, żebyś wytrzymał- spojrzała na dziewczynę i zamrugała, jakby dopiero teraz tak naprawdę ją zauważyła.- Przepraszam, że musiałaś z nim podróżować, ale nie miałam kogo po ciebie wysłać- wytłumaczyła się.
- Może najpierw wytłumacz mi pani po co w ogóle miałaby pani mnie tu sprowadzać- podpowiedziała dziewczyna.- To pomogłoby mi o wiele bardziej, niż pani przeprosiny za towarzystwo tego idioty.
Kobieta stała jak wryta, słysząc jej słowa. Po chwili jednak nie wytrzymała i roześmiała się głośno.
- Faktycznie- nagle spoważniała, jakby właśnie sobie coś przypomniała.- Chwila- zaczęła.- Nie wiesz dlaczego tu jesteś?- zapytała zdziwiona, a gdy dziewczyna pokręciła głową, westchnęła i opadła na fotel.- Usiądź- zaproponowała i nie odezwała się, dopóki dziewczyna nie zajęła wskazanego miejsca.- W porządku, wiesz chociaż kim jesteś?
- Nawet ja to wiem- wtrącił chłopak.- Bardzo denerwującą Insanką.
- Kim?- zapytała zdziwiona, ignorując zaczepkę.- Denerwującym kim?
- Bardzo denerwującą- podkreślił.- Chodzi ci o to, kim jest Insanka? To określenie kogoś szalonego...
- Nie żartuj z niej. Insan to określenia zwykłego człowieka- wyjaśniła Aleine.
- Och, czyli Jason wyjątkowo ma rację...- westchnęła niechętnie. Patrząc na kobietę nie zauważyła, że zadrżał, kiedy wypowiedziała jego imię. Nie miał pojęcia dlaczego, ale poczuł się dziwnie i zrobiło mu się cieplej. Niemal od razu jednak otrząsnął się i wyprostował, przywracając na twarz swój kpiący uśmiech.
- Niezupełnie- uśmiechnęła się jasnowłosa.- Naprawdę nie zauważyłaś, że nie jesteś człowiekiem? Że jesteś inna?
- Ja...- zawahała się.- Nic niezwykłego, czasem miewam koszmary, ale każdemu się to zdarza.
- A twoje oczy? Mam na myśli ich kolor- wyjaśniła pospiesznie.- Poza tym mogłaś zobaczyć Jasona, a zwykły człowiek tego nie potrafi. A ty nim nie jesteś.
- Więc kim jestem?- zapytała, nieco rozdrażniona.
- Aniołem- odpowiedziała.- Takim jak ja i Jason.
- Nie jestem jak on.
- Oczywiście, że nie- zgodził się.- Ja jestem o wiele mądrzejszy i lepiej wyglądam.
- Jasne- prychnęła.- Chyba tylko, kiedy jest ciemno- odgryzła się.
- Przecież wtedy mnie nie widać.
- No właśnie.
- Dajcie spokój- uciszyła ich Aleine.- Zostaw ją. W porządku, więc jesteś aniołem...
- Nie jestem żadnym aniołem!- zaprotestowała.- Jesteście jacyś chorzy!
- Spokojnie, spójrz mi w oczy- dziewczyna spełniła polecenie.- Co widzisz?
Zobaczyła zmieniające się szybko sceny i wydarzenia, zupełnie jakby ktoś przewijał film. Dostrzegła świece, stare budynki, światła, cienie i różnych ludzi, czasem kłócących się ze sobą, a kiedy indziej znów śpiących, przytulających swoje dzieci lub oglądających telewizję. Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w migające obrazy i nagle, nie wiedzieć dlaczego, uwierzyła Aleine. W jej głowie znalazły się wspomnienia kobiety i wydarzenia, które ktoś jej opowiedział. Były tam tylko przez chwilę, ale to wystarczyło.
- Wystarczy- oznajmiła jasnowłosa.- I jak?
- W porządku...
- Co zrobiłaś?- dopytywał chłopak.- Dałaś jej jakieś narkotyki?
- Och, Ziemio, chroń nas... Oczywiście, że nie.
Wyglądał na nieco zawiedzionego, ale zignorowała to i zwróciła się do dziewczyny.
- Jak się czujesz?- zapytała.
- W porządku. I wierzę ci. Ale nie rozumiem o co chodzi...
- Pozwól, że wszystko ci wyjaśnię- zaproponowała z uśmiechem.- Zacznijmy od tego, że...- nie dokończyła, gdyż właśnie w tym momencie do domu wbiegł czarnowłosy mężczyzna, którego wcześniej spotkali.
- Nie ma czasu na pogaduszki i plotki, złapali szpiega.
- Ale jak...- zaczęła kobieta.
- Nie mam pojęcia jak się tu dostał, jeśli o to ci chodzi. A teraz chodź szybko.
- Hej, a co ze mną?- zapytał chłopak.
- Zostajesz i pilnujesz, żeby dziewczynie nic się nie stało.
Blondyn wyglądał na niebo urażonego, ale nie odezwał się, co zdziwiło czarnowłosą.
- Ja mam imię- oznajmiła zdenerwowana.
- Proszę o wybaczenie, panienko, ale nie mam teraz czasu na formalności, przykro mi. Załatwimy to później- powiedział wychodząc z budynku i zatrzasnął za sobą drzwi, przepuszczając najpierw Aleine.
- Świetnie- mruknęła zirytowana.- Wystawili nas.
- Tak to już jest- dopiero w tej chwili zdała sobie sprawę, że chłopak stoi tuż obok niej.- Przyzwyczaisz się.
- Albo nie- stwierdziła.
- Zawsze istnieje taka możliwość, ale musisz się z tym pogodzić.
Spojrzała na niego spod przymrużonych powiek i zaczęła uważnie mu się przyglądać. Przez kilka sekund wcale nie zdawał sobie z tego sprawy i rozglądał się wokół nieobecnym wzrokiem. Kiedy się odwrócił, dostrzegł jej duże, fiołkowe oczy i zamrugał.
- A może wcale nie muszę- powiedziała, przeciągając samogłoski, wyraźnie wymawiając każde słowo i wciąż wpatrując się w niego z przebiegłym uśmiechem.
- Czyżbyś miała plan?- zapytał z trudem.
- Nie mów, że nie myślisz o tym samym.
- Jeśli chodzi ci o to, jak bardzo wiewiórki są dziwne, to owszem.
- Och, daj spokój- szturchnęła go lekko w ramię i odwróciła się tyłem do niego. Wyraźnie widział jak jej ramiona unoszą się, kiedy oddycha oraz dostrzegał sztywne i napięte ze zdenerwowania plecy. Zwalczył chęć położenia na nich dłoni i powoli podszedł do niej, zachowując odpowiednią odległość.
- Dobra- zaczął.- Zbierają się w Ziemskiej Sali.
Spojrzała na niego ostrożnie, a on zamarł w bezruchu, jakby starał się nie przestraszyć płochliwego zwierzątka.
- Świetnie- ożywiła się.- Gdzie to jest?
Widząc, jak wstępuje w nią energia i zapał, nie mógł się nie uśmiechnąć. Pokazał przy tym swoje białe zęby, a jego oczy błyszczały.
- Przecież idę z tobą, nie zgubimy się.
Była nieco zaskoczona, ale skinęła głową i gwałtownie zbliżyła się do niego. Przystanęła tuż przy nim, tak, że prawie stykali się rękami. Szybko przeszła obok, muskając jego dłoń swoją. Zatrzymała się przy drzwiach i lekko odwróciła głowę.
- To jak?- zapytała.- Jednak zostajesz?
- Jasne, że nie- ocknął się.- Chodźmy.
Wyszli z domu, delikatnie zamykając drzwi. Starali się nie wydawać żadnych, nawet najcichszych dźwięków. Znów kluczyli między kamienicami, a chłopak wybierał tylko opuszczone, odizolowane uliczki, które trochę ją przerażały. Oczywiście nie dała niczego po sobie poznać, w końcu nie mogła pozwolić sobie na pokazanie mu, że ma nad nią jakąkolwiek przewagę. Starała się dotrzymać mu kroku, jednak nie było to łatwe, kiedy miało się do czynienia z długonogim, umięśnionym chłopakiem, takim jak on. Po raz kolejny skupiła się na jego jasnych włosach i podświetlonym profilu. Potrząsnęła głową, by pozbyć się wszelkich myśli o jego oczach czy idealnym nosie i zaczęła układać w głowie wszystkie jego wady i złośliwości. Była tak tym pochłonięta, że ledwie zauważyła, jak się zatrzymuje, Tym razem nie miała jednak zamiaru znów na niego wpaść, więc umiejętnie go ominęła i zwróciła się w jego stronę.
- To tutaj?- zapytała, wskazując sporą arenę bez dachu.
- Tak jakby- stwierdził.- Musimy jeszcze dostać się na górę.
- Nie możesz nas tam przetransportować?- dramatycznym gestem wskazała na jego ramiona, a on dopiero po chwili zrozumiał, że chodzi jej o skrzydła.
- Cóż, problem polega na tym, że musimy się tam dostać nie zwracając na siebie niczyjej uwagi.
- W takim razie...- zaczęła.
- Mógłbym tam dolecieć niezauważony, ale tylko sam, a ty przecież też chcesz to zobaczyć.
- Tak, więc nawet nie myśl, żeby mnie tu zostawić- zagroziła.
- Jasne, bo rzucisz się na mnie z pazurami.
- Właśnie- potwierdziła i odrzuciła włosy do tyłu, uderzając nimi lekko w jego ramię. Szybko odwrócił wzrok, a ona na szczęście nie zauważyła w tym niczego dziwnego. Przez chwilę stał tak i nie odzywał się ani słowem, aż w końcu dziewczyna przestąpiła z nogi na nogę i skrzyżowała ręce na piersi.
- Idziemy? Bo gapisz się na jakiś kamień, a oni pewnie niedługo zaczną. Chyba wypadałoby wymyślić sposób na dostanie się na górę i zebrać się do jego zrealizowania, nie sądzisz?- zapytała z ironicznym uśmiechem.
- Bardzo śmieszne- stwierdził z przekąsem.- W każdym razie musimy podejść do tej platformy i wspiąć się po niej na górę, a potem robić to samo na kolejnych podwyższeniach- wskazał niewielkie, płaskie prostokąty przy zewnętrznej ścianie areny. Proste, prawda?
- Tak- odparła.- A teraz możemy iść.
Ale on stał dalej i rozglądał się wokoło, po czym popatrzył na nią.
- No chodź- chwyciła go za rękę i pociągnęła w swoją stronę, zmuszając do ruchu. Przez chwilę szedł posłusznie, wpatrzony w ich złączone dłonie, jednak zaraz zatrzymał się i wyrwał się z jej uścisku.
- Puść mnie!- niemal krzyknął, z przerażeniem patrząc na swoje palce, jakby zobaczył tam coś strasznego i śmiertelnie niebezpiecznego. Zaskoczona jego nagłym wybuchem, cofnęła się gwałtownie i przycisnęła ręce do boków. Szybko pobiegła w stronę platform i zaczęłam po kolei się po nich wspinać, nie zwracając na niego najmniejszej uwagi. Po kilku minutach dowlokła się na samą górę, a on niemal natychmiast pojawił się obok niej. Okazało się jednak, że budowla ma dach, przez który nic nie można było dostrzec. Spojrzała pytająco na chłopaka, a on podniósł dłoń, wyprostował palce i zaczął rysować nimi pozornie niewidoczne znaki na powłoce. Marisa widziała wzory, podobne do tych na podłodze domu Aleine. Kiedy skończył, delikatnie się pochylili i zobaczyli zbierające się na dole postacie. Dziewczyna rozpoznała srebrnooką kobietę i dziwnego mężczyznę o ciemnych włosach, ale reszty nigdy wcześniej nie widziała.
- Widzisz tego w okularach?- zapytał nagle chłopak.- To Casper. Myśli, że wszystko może, a tak naprawdę to wydaje mi się, że nawet ty miałabyś tam więcej do powiedzenia niż on- stwierdził z rozbawieniem, jakby zupełnie zapomniał o tym, co wydarzyło się chwilę temu. Już miała odpowiedzieć, ale zauważyła na sali nagłe poruszenie. Skupiła wzrok na tym, co się stało i przyjrzała się uważnie wszystkim zgromadzonym, a następnie spojrzała w stronę, z której pochodziło całe zamieszanie. Z tunelu zaczęli wychodzić jacyś mężczyźni w błękitnych płaszczach, a ostatni z nich kogoś za sobą ciągnął. Pchnął postać w czarnym kapturze na środek i dziewczyna dopiero teraz zauważyła więzy. Człowiek w niebieskim stroju zrzucił kaptur z głowy więźnia i Marisa mogła zobaczyć jego twarz. Ku swojemu rosnącemu przerażeniu odkryła, że zna tego chłopaka. Jej oczy zrobiły się okrągłe ze strachu i zdziwienia. Jason spojrzał na nią z dziwnym wyrazem twarzy, nie rozumiejąc przyczyny jej zachowania.
- Chris!- krzyknęła, chociaż nikt na arenie nie mógł jej usłyszeć.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że się podobało i jeszcze raz proszę o pomoc z książkami :c Do... napisania ! ;)
Weronika