Miłego czytania! ;3
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dziewczyna nigdy nie widziała tak wielkiej kuchni.
Wszystkie blaty i szafki stały przy ścianach, ciasno ustawione obok
siebie. Kątem oka dostrzegła przejście do kolejnego pokoju, w
którym zobaczyła elegancki fotel w kolorze słonecznika. Domyśliła
się, że to musi być salon. Wróciła spojrzeniem do pomieszczenia,
w którym stała i podniosła głowę. Sufit ozdobiony był
przeróżnymi scenami z udziałem skrzydlatych stworzeń, podobnych
do Jason'a. Powodem jej zdziwienia była jednak wysokość, na której
się znajdował. Przechodząc obok budynku nie zauważyła, żeby był
aż tak wielki. Cóż, wyglądało na to, że nic nie jest takie,
jakie się wydaje. Wbiła wzrok w ozdobną podłogę i skupiła się
na złotych rysunkach i skomplikowanych wzorach, którymi była
pokryta. Nie miała pojęcia co mogą oznaczać. Piękne symbole
owijały się wokół siebie nawzajem, tworząc niezwykłą, mieniącą
się plątaninę.
- Ekhem...- dziewczyna podskoczyła na ten dźwięk, nie spodziewając się, że ktoś pojawi się tam tak nagle i bez ostrzeżenia. Spojrzała w stronę, z której usłyszała chrząknięcie i zobaczyła piękną kobietę o długich, jasnych włosach opadających łagodnie na jej ramiona i wspaniałych błyszczących srebrem oczach. Poczuła ukłucie zazdrości, obserwując ten model perfekcji, którą widać było w każdym jej ruchu. Jeszcze nigdy nie spotkała kogoś, kto nie miałby dosłownie żadnej skazy, kto byłby absolutnie idealny. Ale nie mogła doszukać się w tej kobiecie ani jednej niedoskonałości.
- Witaj, Jason- zaczęła jasnowłosa.- Widzę, że przyprowadziłeś Marisę- uśmiechnęła się do niej łagodnie.- Witaj, moja droga.
Zdezorientowana dziewczyna zachłysnęła się powietrzem, próbując zrozumieć, skąd ona zna jej imię.
- Jak widać- stwierdził znudzony chłopak.- Po co ci ona? Zrobisz z niej zupę?- zapytał kpiąco.- Ja tego nie zjem- oznajmił.- Musisz wymyślić coś lepszego, Aleine.
A więc to ta słynna Aleine- pomyślała dziewczyna.- Ale jak...
- Nie bądź niegrzeczny- upomniała go kobieta.- Przynajmniej udawaj, że jesteś dobrze wychowany.
- A może po prostu nie będę się odzywał?- zaproponował.
- To byłoby wspaniałe- westchnęła.- Ale nie sądzę, żebyś wytrzymał- spojrzała na dziewczynę i zamrugała, jakby dopiero teraz tak naprawdę ją zauważyła.- Przepraszam, że musiałaś z nim podróżować, ale nie miałam kogo po ciebie wysłać- wytłumaczyła się.
- Może najpierw wytłumacz mi pani po co w ogóle miałaby pani mnie tu sprowadzać- podpowiedziała dziewczyna.- To pomogłoby mi o wiele bardziej, niż pani przeprosiny za towarzystwo tego idioty.
Kobieta stała jak wryta, słysząc jej słowa. Po chwili jednak nie wytrzymała i roześmiała się głośno.
- Faktycznie- nagle spoważniała, jakby właśnie sobie coś przypomniała.- Chwila- zaczęła.- Nie wiesz dlaczego tu jesteś?- zapytała zdziwiona, a gdy dziewczyna pokręciła głową, westchnęła i opadła na fotel.- Usiądź- zaproponowała i nie odezwała się, dopóki dziewczyna nie zajęła wskazanego miejsca.- W porządku, wiesz chociaż kim jesteś?
- Nawet ja to wiem- wtrącił chłopak.- Bardzo denerwującą Insanką.
- Kim?- zapytała zdziwiona, ignorując zaczepkę.- Denerwującym kim?
- Bardzo denerwującą- podkreślił.- Chodzi ci o to, kim jest Insanka? To określenie kogoś szalonego...
- Nie żartuj z niej. Insan to określenia zwykłego człowieka- wyjaśniła Aleine.
- Och, czyli Jason wyjątkowo ma rację...- westchnęła niechętnie. Patrząc na kobietę nie zauważyła, że zadrżał, kiedy wypowiedziała jego imię. Nie miał pojęcia dlaczego, ale poczuł się dziwnie i zrobiło mu się cieplej. Niemal od razu jednak otrząsnął się i wyprostował, przywracając na twarz swój kpiący uśmiech.
- Niezupełnie- uśmiechnęła się jasnowłosa.- Naprawdę nie zauważyłaś, że nie jesteś człowiekiem? Że jesteś inna?
- Ja...- zawahała się.- Nic niezwykłego, czasem miewam koszmary, ale każdemu się to zdarza.
- A twoje oczy? Mam na myśli ich kolor- wyjaśniła pospiesznie.- Poza tym mogłaś zobaczyć Jasona, a zwykły człowiek tego nie potrafi. A ty nim nie jesteś.
- Więc kim jestem?- zapytała, nieco rozdrażniona.
- Aniołem- odpowiedziała.- Takim jak ja i Jason.
- Nie jestem jak on.
- Oczywiście, że nie- zgodził się.- Ja jestem o wiele mądrzejszy i lepiej wyglądam.
- Jasne- prychnęła.- Chyba tylko, kiedy jest ciemno- odgryzła się.
- Przecież wtedy mnie nie widać.
- No właśnie.
- Dajcie spokój- uciszyła ich Aleine.- Zostaw ją. W porządku, więc jesteś aniołem...
- Nie jestem żadnym aniołem!- zaprotestowała.- Jesteście jacyś chorzy!
- Spokojnie, spójrz mi w oczy- dziewczyna spełniła polecenie.- Co widzisz?
Zobaczyła zmieniające się szybko sceny i wydarzenia, zupełnie jakby ktoś przewijał film. Dostrzegła świece, stare budynki, światła, cienie i różnych ludzi, czasem kłócących się ze sobą, a kiedy indziej znów śpiących, przytulających swoje dzieci lub oglądających telewizję. Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w migające obrazy i nagle, nie wiedzieć dlaczego, uwierzyła Aleine. W jej głowie znalazły się wspomnienia kobiety i wydarzenia, które ktoś jej opowiedział. Były tam tylko przez chwilę, ale to wystarczyło.
- Wystarczy- oznajmiła jasnowłosa.- I jak?
- W porządku...
- Co zrobiłaś?- dopytywał chłopak.- Dałaś jej jakieś narkotyki?
- Och, Ziemio, chroń nas... Oczywiście, że nie.
Wyglądał na nieco zawiedzionego, ale zignorowała to i zwróciła się do dziewczyny.
- Jak się czujesz?- zapytała.
- W porządku. I wierzę ci. Ale nie rozumiem o co chodzi...
- Pozwól, że wszystko ci wyjaśnię- zaproponowała z uśmiechem.- Zacznijmy od tego, że...- nie dokończyła, gdyż właśnie w tym momencie do domu wbiegł czarnowłosy mężczyzna, którego wcześniej spotkali.
- Nie ma czasu na pogaduszki i plotki, złapali szpiega.
- Ale jak...- zaczęła kobieta.
- Nie mam pojęcia jak się tu dostał, jeśli o to ci chodzi. A teraz chodź szybko.
- Hej, a co ze mną?- zapytał chłopak.
- Zostajesz i pilnujesz, żeby dziewczynie nic się nie stało.
Blondyn wyglądał na niebo urażonego, ale nie odezwał się, co zdziwiło czarnowłosą.
- Ja mam imię- oznajmiła zdenerwowana.
- Proszę o wybaczenie, panienko, ale nie mam teraz czasu na formalności, przykro mi. Załatwimy to później- powiedział wychodząc z budynku i zatrzasnął za sobą drzwi, przepuszczając najpierw Aleine.
- Świetnie- mruknęła zirytowana.- Wystawili nas.
- Tak to już jest- dopiero w tej chwili zdała sobie sprawę, że chłopak stoi tuż obok niej.- Przyzwyczaisz się.
- Albo nie- stwierdziła.
- Zawsze istnieje taka możliwość, ale musisz się z tym pogodzić.
Spojrzała na niego spod przymrużonych powiek i zaczęła uważnie mu się przyglądać. Przez kilka sekund wcale nie zdawał sobie z tego sprawy i rozglądał się wokół nieobecnym wzrokiem. Kiedy się odwrócił, dostrzegł jej duże, fiołkowe oczy i zamrugał.
- A może wcale nie muszę- powiedziała, przeciągając samogłoski, wyraźnie wymawiając każde słowo i wciąż wpatrując się w niego z przebiegłym uśmiechem.
- Czyżbyś miała plan?- zapytał z trudem.
- Nie mów, że nie myślisz o tym samym.
- Jeśli chodzi ci o to, jak bardzo wiewiórki są dziwne, to owszem.
- Och, daj spokój- szturchnęła go lekko w ramię i odwróciła się tyłem do niego. Wyraźnie widział jak jej ramiona unoszą się, kiedy oddycha oraz dostrzegał sztywne i napięte ze zdenerwowania plecy. Zwalczył chęć położenia na nich dłoni i powoli podszedł do niej, zachowując odpowiednią odległość.
- Dobra- zaczął.- Zbierają się w Ziemskiej Sali.
Spojrzała na niego ostrożnie, a on zamarł w bezruchu, jakby starał się nie przestraszyć płochliwego zwierzątka.
- Świetnie- ożywiła się.- Gdzie to jest?
Widząc, jak wstępuje w nią energia i zapał, nie mógł się nie uśmiechnąć. Pokazał przy tym swoje białe zęby, a jego oczy błyszczały.
- Przecież idę z tobą, nie zgubimy się.
Była nieco zaskoczona, ale skinęła głową i gwałtownie zbliżyła się do niego. Przystanęła tuż przy nim, tak, że prawie stykali się rękami. Szybko przeszła obok, muskając jego dłoń swoją. Zatrzymała się przy drzwiach i lekko odwróciła głowę.
- To jak?- zapytała.- Jednak zostajesz?
- Jasne, że nie- ocknął się.- Chodźmy.
Wyszli z domu, delikatnie zamykając drzwi. Starali się nie wydawać żadnych, nawet najcichszych dźwięków. Znów kluczyli między kamienicami, a chłopak wybierał tylko opuszczone, odizolowane uliczki, które trochę ją przerażały. Oczywiście nie dała niczego po sobie poznać, w końcu nie mogła pozwolić sobie na pokazanie mu, że ma nad nią jakąkolwiek przewagę. Starała się dotrzymać mu kroku, jednak nie było to łatwe, kiedy miało się do czynienia z długonogim, umięśnionym chłopakiem, takim jak on. Po raz kolejny skupiła się na jego jasnych włosach i podświetlonym profilu. Potrząsnęła głową, by pozbyć się wszelkich myśli o jego oczach czy idealnym nosie i zaczęła układać w głowie wszystkie jego wady i złośliwości. Była tak tym pochłonięta, że ledwie zauważyła, jak się zatrzymuje, Tym razem nie miała jednak zamiaru znów na niego wpaść, więc umiejętnie go ominęła i zwróciła się w jego stronę.
- To tutaj?- zapytała, wskazując sporą arenę bez dachu.
- Tak jakby- stwierdził.- Musimy jeszcze dostać się na górę.
- Nie możesz nas tam przetransportować?- dramatycznym gestem wskazała na jego ramiona, a on dopiero po chwili zrozumiał, że chodzi jej o skrzydła.
- Cóż, problem polega na tym, że musimy się tam dostać nie zwracając na siebie niczyjej uwagi.
- W takim razie...- zaczęła.
- Mógłbym tam dolecieć niezauważony, ale tylko sam, a ty przecież też chcesz to zobaczyć.
- Tak, więc nawet nie myśl, żeby mnie tu zostawić- zagroziła.
- Jasne, bo rzucisz się na mnie z pazurami.
- Właśnie- potwierdziła i odrzuciła włosy do tyłu, uderzając nimi lekko w jego ramię. Szybko odwrócił wzrok, a ona na szczęście nie zauważyła w tym niczego dziwnego. Przez chwilę stał tak i nie odzywał się ani słowem, aż w końcu dziewczyna przestąpiła z nogi na nogę i skrzyżowała ręce na piersi.
- Idziemy? Bo gapisz się na jakiś kamień, a oni pewnie niedługo zaczną. Chyba wypadałoby wymyślić sposób na dostanie się na górę i zebrać się do jego zrealizowania, nie sądzisz?- zapytała z ironicznym uśmiechem.
- Bardzo śmieszne- stwierdził z przekąsem.- W każdym razie musimy podejść do tej platformy i wspiąć się po niej na górę, a potem robić to samo na kolejnych podwyższeniach- wskazał niewielkie, płaskie prostokąty przy zewnętrznej ścianie areny. Proste, prawda?
- Tak- odparła.- A teraz możemy iść.
Ale on stał dalej i rozglądał się wokoło, po czym popatrzył na nią.
- No chodź- chwyciła go za rękę i pociągnęła w swoją stronę, zmuszając do ruchu. Przez chwilę szedł posłusznie, wpatrzony w ich złączone dłonie, jednak zaraz zatrzymał się i wyrwał się z jej uścisku.
- Puść mnie!- niemal krzyknął, z przerażeniem patrząc na swoje palce, jakby zobaczył tam coś strasznego i śmiertelnie niebezpiecznego. Zaskoczona jego nagłym wybuchem, cofnęła się gwałtownie i przycisnęła ręce do boków. Szybko pobiegła w stronę platform i zaczęłam po kolei się po nich wspinać, nie zwracając na niego najmniejszej uwagi. Po kilku minutach dowlokła się na samą górę, a on niemal natychmiast pojawił się obok niej. Okazało się jednak, że budowla ma dach, przez który nic nie można było dostrzec. Spojrzała pytająco na chłopaka, a on podniósł dłoń, wyprostował palce i zaczął rysować nimi pozornie niewidoczne znaki na powłoce. Marisa widziała wzory, podobne do tych na podłodze domu Aleine. Kiedy skończył, delikatnie się pochylili i zobaczyli zbierające się na dole postacie. Dziewczyna rozpoznała srebrnooką kobietę i dziwnego mężczyznę o ciemnych włosach, ale reszty nigdy wcześniej nie widziała.
- Widzisz tego w okularach?- zapytał nagle chłopak.- To Casper. Myśli, że wszystko może, a tak naprawdę to wydaje mi się, że nawet ty miałabyś tam więcej do powiedzenia niż on- stwierdził z rozbawieniem, jakby zupełnie zapomniał o tym, co wydarzyło się chwilę temu. Już miała odpowiedzieć, ale zauważyła na sali nagłe poruszenie. Skupiła wzrok na tym, co się stało i przyjrzała się uważnie wszystkim zgromadzonym, a następnie spojrzała w stronę, z której pochodziło całe zamieszanie. Z tunelu zaczęli wychodzić jacyś mężczyźni w błękitnych płaszczach, a ostatni z nich kogoś za sobą ciągnął. Pchnął postać w czarnym kapturze na środek i dziewczyna dopiero teraz zauważyła więzy. Człowiek w niebieskim stroju zrzucił kaptur z głowy więźnia i Marisa mogła zobaczyć jego twarz. Ku swojemu rosnącemu przerażeniu odkryła, że zna tego chłopaka. Jej oczy zrobiły się okrągłe ze strachu i zdziwienia. Jason spojrzał na nią z dziwnym wyrazem twarzy, nie rozumiejąc przyczyny jej zachowania.
- Chris!- krzyknęła, chociaż nikt na arenie nie mógł jej usłyszeć.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że się podobało i jeszcze raz proszę o pomoc z książkami :c Do... napisania ! ;)
Weronika
- Ekhem...- dziewczyna podskoczyła na ten dźwięk, nie spodziewając się, że ktoś pojawi się tam tak nagle i bez ostrzeżenia. Spojrzała w stronę, z której usłyszała chrząknięcie i zobaczyła piękną kobietę o długich, jasnych włosach opadających łagodnie na jej ramiona i wspaniałych błyszczących srebrem oczach. Poczuła ukłucie zazdrości, obserwując ten model perfekcji, którą widać było w każdym jej ruchu. Jeszcze nigdy nie spotkała kogoś, kto nie miałby dosłownie żadnej skazy, kto byłby absolutnie idealny. Ale nie mogła doszukać się w tej kobiecie ani jednej niedoskonałości.
- Witaj, Jason- zaczęła jasnowłosa.- Widzę, że przyprowadziłeś Marisę- uśmiechnęła się do niej łagodnie.- Witaj, moja droga.
Zdezorientowana dziewczyna zachłysnęła się powietrzem, próbując zrozumieć, skąd ona zna jej imię.
- Jak widać- stwierdził znudzony chłopak.- Po co ci ona? Zrobisz z niej zupę?- zapytał kpiąco.- Ja tego nie zjem- oznajmił.- Musisz wymyślić coś lepszego, Aleine.
A więc to ta słynna Aleine- pomyślała dziewczyna.- Ale jak...
- Nie bądź niegrzeczny- upomniała go kobieta.- Przynajmniej udawaj, że jesteś dobrze wychowany.
- A może po prostu nie będę się odzywał?- zaproponował.
- To byłoby wspaniałe- westchnęła.- Ale nie sądzę, żebyś wytrzymał- spojrzała na dziewczynę i zamrugała, jakby dopiero teraz tak naprawdę ją zauważyła.- Przepraszam, że musiałaś z nim podróżować, ale nie miałam kogo po ciebie wysłać- wytłumaczyła się.
- Może najpierw wytłumacz mi pani po co w ogóle miałaby pani mnie tu sprowadzać- podpowiedziała dziewczyna.- To pomogłoby mi o wiele bardziej, niż pani przeprosiny za towarzystwo tego idioty.
Kobieta stała jak wryta, słysząc jej słowa. Po chwili jednak nie wytrzymała i roześmiała się głośno.
- Faktycznie- nagle spoważniała, jakby właśnie sobie coś przypomniała.- Chwila- zaczęła.- Nie wiesz dlaczego tu jesteś?- zapytała zdziwiona, a gdy dziewczyna pokręciła głową, westchnęła i opadła na fotel.- Usiądź- zaproponowała i nie odezwała się, dopóki dziewczyna nie zajęła wskazanego miejsca.- W porządku, wiesz chociaż kim jesteś?
- Nawet ja to wiem- wtrącił chłopak.- Bardzo denerwującą Insanką.
- Kim?- zapytała zdziwiona, ignorując zaczepkę.- Denerwującym kim?
- Bardzo denerwującą- podkreślił.- Chodzi ci o to, kim jest Insanka? To określenie kogoś szalonego...
- Nie żartuj z niej. Insan to określenia zwykłego człowieka- wyjaśniła Aleine.
- Och, czyli Jason wyjątkowo ma rację...- westchnęła niechętnie. Patrząc na kobietę nie zauważyła, że zadrżał, kiedy wypowiedziała jego imię. Nie miał pojęcia dlaczego, ale poczuł się dziwnie i zrobiło mu się cieplej. Niemal od razu jednak otrząsnął się i wyprostował, przywracając na twarz swój kpiący uśmiech.
- Niezupełnie- uśmiechnęła się jasnowłosa.- Naprawdę nie zauważyłaś, że nie jesteś człowiekiem? Że jesteś inna?
- Ja...- zawahała się.- Nic niezwykłego, czasem miewam koszmary, ale każdemu się to zdarza.
- A twoje oczy? Mam na myśli ich kolor- wyjaśniła pospiesznie.- Poza tym mogłaś zobaczyć Jasona, a zwykły człowiek tego nie potrafi. A ty nim nie jesteś.
- Więc kim jestem?- zapytała, nieco rozdrażniona.
- Aniołem- odpowiedziała.- Takim jak ja i Jason.
- Nie jestem jak on.
- Oczywiście, że nie- zgodził się.- Ja jestem o wiele mądrzejszy i lepiej wyglądam.
- Jasne- prychnęła.- Chyba tylko, kiedy jest ciemno- odgryzła się.
- Przecież wtedy mnie nie widać.
- No właśnie.
- Dajcie spokój- uciszyła ich Aleine.- Zostaw ją. W porządku, więc jesteś aniołem...
- Nie jestem żadnym aniołem!- zaprotestowała.- Jesteście jacyś chorzy!
- Spokojnie, spójrz mi w oczy- dziewczyna spełniła polecenie.- Co widzisz?
Zobaczyła zmieniające się szybko sceny i wydarzenia, zupełnie jakby ktoś przewijał film. Dostrzegła świece, stare budynki, światła, cienie i różnych ludzi, czasem kłócących się ze sobą, a kiedy indziej znów śpiących, przytulających swoje dzieci lub oglądających telewizję. Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w migające obrazy i nagle, nie wiedzieć dlaczego, uwierzyła Aleine. W jej głowie znalazły się wspomnienia kobiety i wydarzenia, które ktoś jej opowiedział. Były tam tylko przez chwilę, ale to wystarczyło.
- Wystarczy- oznajmiła jasnowłosa.- I jak?
- W porządku...
- Co zrobiłaś?- dopytywał chłopak.- Dałaś jej jakieś narkotyki?
- Och, Ziemio, chroń nas... Oczywiście, że nie.
Wyglądał na nieco zawiedzionego, ale zignorowała to i zwróciła się do dziewczyny.
- Jak się czujesz?- zapytała.
- W porządku. I wierzę ci. Ale nie rozumiem o co chodzi...
- Pozwól, że wszystko ci wyjaśnię- zaproponowała z uśmiechem.- Zacznijmy od tego, że...- nie dokończyła, gdyż właśnie w tym momencie do domu wbiegł czarnowłosy mężczyzna, którego wcześniej spotkali.
- Nie ma czasu na pogaduszki i plotki, złapali szpiega.
- Ale jak...- zaczęła kobieta.
- Nie mam pojęcia jak się tu dostał, jeśli o to ci chodzi. A teraz chodź szybko.
- Hej, a co ze mną?- zapytał chłopak.
- Zostajesz i pilnujesz, żeby dziewczynie nic się nie stało.
Blondyn wyglądał na niebo urażonego, ale nie odezwał się, co zdziwiło czarnowłosą.
- Ja mam imię- oznajmiła zdenerwowana.
- Proszę o wybaczenie, panienko, ale nie mam teraz czasu na formalności, przykro mi. Załatwimy to później- powiedział wychodząc z budynku i zatrzasnął za sobą drzwi, przepuszczając najpierw Aleine.
- Świetnie- mruknęła zirytowana.- Wystawili nas.
- Tak to już jest- dopiero w tej chwili zdała sobie sprawę, że chłopak stoi tuż obok niej.- Przyzwyczaisz się.
- Albo nie- stwierdziła.
- Zawsze istnieje taka możliwość, ale musisz się z tym pogodzić.
Spojrzała na niego spod przymrużonych powiek i zaczęła uważnie mu się przyglądać. Przez kilka sekund wcale nie zdawał sobie z tego sprawy i rozglądał się wokół nieobecnym wzrokiem. Kiedy się odwrócił, dostrzegł jej duże, fiołkowe oczy i zamrugał.
- A może wcale nie muszę- powiedziała, przeciągając samogłoski, wyraźnie wymawiając każde słowo i wciąż wpatrując się w niego z przebiegłym uśmiechem.
- Czyżbyś miała plan?- zapytał z trudem.
- Nie mów, że nie myślisz o tym samym.
- Jeśli chodzi ci o to, jak bardzo wiewiórki są dziwne, to owszem.
- Och, daj spokój- szturchnęła go lekko w ramię i odwróciła się tyłem do niego. Wyraźnie widział jak jej ramiona unoszą się, kiedy oddycha oraz dostrzegał sztywne i napięte ze zdenerwowania plecy. Zwalczył chęć położenia na nich dłoni i powoli podszedł do niej, zachowując odpowiednią odległość.
- Dobra- zaczął.- Zbierają się w Ziemskiej Sali.
Spojrzała na niego ostrożnie, a on zamarł w bezruchu, jakby starał się nie przestraszyć płochliwego zwierzątka.
- Świetnie- ożywiła się.- Gdzie to jest?
Widząc, jak wstępuje w nią energia i zapał, nie mógł się nie uśmiechnąć. Pokazał przy tym swoje białe zęby, a jego oczy błyszczały.
- Przecież idę z tobą, nie zgubimy się.
Była nieco zaskoczona, ale skinęła głową i gwałtownie zbliżyła się do niego. Przystanęła tuż przy nim, tak, że prawie stykali się rękami. Szybko przeszła obok, muskając jego dłoń swoją. Zatrzymała się przy drzwiach i lekko odwróciła głowę.
- To jak?- zapytała.- Jednak zostajesz?
- Jasne, że nie- ocknął się.- Chodźmy.
Wyszli z domu, delikatnie zamykając drzwi. Starali się nie wydawać żadnych, nawet najcichszych dźwięków. Znów kluczyli między kamienicami, a chłopak wybierał tylko opuszczone, odizolowane uliczki, które trochę ją przerażały. Oczywiście nie dała niczego po sobie poznać, w końcu nie mogła pozwolić sobie na pokazanie mu, że ma nad nią jakąkolwiek przewagę. Starała się dotrzymać mu kroku, jednak nie było to łatwe, kiedy miało się do czynienia z długonogim, umięśnionym chłopakiem, takim jak on. Po raz kolejny skupiła się na jego jasnych włosach i podświetlonym profilu. Potrząsnęła głową, by pozbyć się wszelkich myśli o jego oczach czy idealnym nosie i zaczęła układać w głowie wszystkie jego wady i złośliwości. Była tak tym pochłonięta, że ledwie zauważyła, jak się zatrzymuje, Tym razem nie miała jednak zamiaru znów na niego wpaść, więc umiejętnie go ominęła i zwróciła się w jego stronę.
- To tutaj?- zapytała, wskazując sporą arenę bez dachu.
- Tak jakby- stwierdził.- Musimy jeszcze dostać się na górę.
- Nie możesz nas tam przetransportować?- dramatycznym gestem wskazała na jego ramiona, a on dopiero po chwili zrozumiał, że chodzi jej o skrzydła.
- Cóż, problem polega na tym, że musimy się tam dostać nie zwracając na siebie niczyjej uwagi.
- W takim razie...- zaczęła.
- Mógłbym tam dolecieć niezauważony, ale tylko sam, a ty przecież też chcesz to zobaczyć.
- Tak, więc nawet nie myśl, żeby mnie tu zostawić- zagroziła.
- Jasne, bo rzucisz się na mnie z pazurami.
- Właśnie- potwierdziła i odrzuciła włosy do tyłu, uderzając nimi lekko w jego ramię. Szybko odwrócił wzrok, a ona na szczęście nie zauważyła w tym niczego dziwnego. Przez chwilę stał tak i nie odzywał się ani słowem, aż w końcu dziewczyna przestąpiła z nogi na nogę i skrzyżowała ręce na piersi.
- Idziemy? Bo gapisz się na jakiś kamień, a oni pewnie niedługo zaczną. Chyba wypadałoby wymyślić sposób na dostanie się na górę i zebrać się do jego zrealizowania, nie sądzisz?- zapytała z ironicznym uśmiechem.
- Bardzo śmieszne- stwierdził z przekąsem.- W każdym razie musimy podejść do tej platformy i wspiąć się po niej na górę, a potem robić to samo na kolejnych podwyższeniach- wskazał niewielkie, płaskie prostokąty przy zewnętrznej ścianie areny. Proste, prawda?
- Tak- odparła.- A teraz możemy iść.
Ale on stał dalej i rozglądał się wokoło, po czym popatrzył na nią.
- No chodź- chwyciła go za rękę i pociągnęła w swoją stronę, zmuszając do ruchu. Przez chwilę szedł posłusznie, wpatrzony w ich złączone dłonie, jednak zaraz zatrzymał się i wyrwał się z jej uścisku.
- Puść mnie!- niemal krzyknął, z przerażeniem patrząc na swoje palce, jakby zobaczył tam coś strasznego i śmiertelnie niebezpiecznego. Zaskoczona jego nagłym wybuchem, cofnęła się gwałtownie i przycisnęła ręce do boków. Szybko pobiegła w stronę platform i zaczęłam po kolei się po nich wspinać, nie zwracając na niego najmniejszej uwagi. Po kilku minutach dowlokła się na samą górę, a on niemal natychmiast pojawił się obok niej. Okazało się jednak, że budowla ma dach, przez który nic nie można było dostrzec. Spojrzała pytająco na chłopaka, a on podniósł dłoń, wyprostował palce i zaczął rysować nimi pozornie niewidoczne znaki na powłoce. Marisa widziała wzory, podobne do tych na podłodze domu Aleine. Kiedy skończył, delikatnie się pochylili i zobaczyli zbierające się na dole postacie. Dziewczyna rozpoznała srebrnooką kobietę i dziwnego mężczyznę o ciemnych włosach, ale reszty nigdy wcześniej nie widziała.
- Widzisz tego w okularach?- zapytał nagle chłopak.- To Casper. Myśli, że wszystko może, a tak naprawdę to wydaje mi się, że nawet ty miałabyś tam więcej do powiedzenia niż on- stwierdził z rozbawieniem, jakby zupełnie zapomniał o tym, co wydarzyło się chwilę temu. Już miała odpowiedzieć, ale zauważyła na sali nagłe poruszenie. Skupiła wzrok na tym, co się stało i przyjrzała się uważnie wszystkim zgromadzonym, a następnie spojrzała w stronę, z której pochodziło całe zamieszanie. Z tunelu zaczęli wychodzić jacyś mężczyźni w błękitnych płaszczach, a ostatni z nich kogoś za sobą ciągnął. Pchnął postać w czarnym kapturze na środek i dziewczyna dopiero teraz zauważyła więzy. Człowiek w niebieskim stroju zrzucił kaptur z głowy więźnia i Marisa mogła zobaczyć jego twarz. Ku swojemu rosnącemu przerażeniu odkryła, że zna tego chłopaka. Jej oczy zrobiły się okrągłe ze strachu i zdziwienia. Jason spojrzał na nią z dziwnym wyrazem twarzy, nie rozumiejąc przyczyny jej zachowania.
- Chris!- krzyknęła, chociaż nikt na arenie nie mógł jej usłyszeć.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mam nadzieję, że się podobało i jeszcze raz proszę o pomoc z książkami :c Do... napisania ! ;)
Weronika
Super !!! Mnie bardzo się podoba.Pisz dalej !!! Życzę dostatku weny i pozdrawiam serdecznie. ;)
OdpowiedzUsuńKochanie, wszystko ładnie i zgrabnie, ale... Właśnie, mam jedno "ale". Kiedy Aleine powiedziała Marisie, że jest aniołem, ta pokazała tylko niewielką reakcję. Gdyby mi ktoś zaczął tak mówić, pewnie zaczęłabym go w myślach przeklinać, zastanawiać się, co brali... A tu nic, jedno wielkie zero... I jeszcze tak ochoczo spojrzała w oczy nieznajomej kobiety! Ogólnie fabuła jest okej, ale zachowania głównej bohaterki nie przypominają reakcji normalnych nastolatek xD Musisz się postawić na jej miejscu ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ! x3
Ekstra. No...nawet. Nie, niech będzie, ekstra. Musisz częściej dawać wpisy. Aha, mam pytanko...założyłam bloga ale...gdzie się daje opcję "anonimowy" w komentarzach? Pomogłabyś? Pozdrawiam, weny życzę i na kolejne części liczę.
OdpowiedzUsuńUstawienia---> Posty i Komentarze---> Kto może komentować----> Każdy :)
UsuńA co do dodawania postów... Ostatnio jak dodawałam częściej to mi mówili, żebym dodawała co tydzień mniej-więcej a teraz ktoś mi mówi, że za rzadko.... kurczę, jak tu dogodzić xd W każdym razie dziękuję za komentarz :_
Pozdrawiam,
Weronika