Po zejściu na dół,
Marisa kopnęła swoją torbę pod drzwi i rzuciła się na stos
kanapek leżących na talerzu. Kuchnia wyglądała całkiem nieźle.
Jasne, niemal białe szafki wiszące na ścianach idealnie pasowały
do czerwonej farby pokrywającej pomieszczenie. Stół stojący po
środku był obłożony jedzeniem i talerzami jeszcze z poprzedniego
dnia. Dziewczyna zawsze wykłócała się z ciotką o to, która z
nich ma pozmywać, Zazwyczaj kończyło się tym, że jej opiekunka
brała się do pracy, a ona sama śmiała się i szła do pokoju. Jak
widać tym razem wyjątkowo nikomu nie chciało się tego robić,
więc naczynia zostały. Dopóki Marisa nie musiała sprzątać,
wcale jej to nie przeszkadzało.
- Jak się czujesz?- zapytała ciocia.- Głowa cię nie boli?
Oczywiście chodziło jej o to, że rano znalazła dziewczynę na podłodze, co oznaczało zapewne, że w nocy spadła z łóżka.
- Wszystko w porządku- odpowiedziała.- Mówiłam ci już, że nic mi nie jest.
- Tak, wiem. Ja tylko...
- Nic mi nie jest- powtórzyła z naciskiem i powoli wstała.
- Czyżbym cię przestraszyła, że już uciekasz?- uśmiechnęła się ciocia.
- Oczywiście, tylko czekam, aż rzucisz się na mnie i pożresz mnie żywcem- zażartowała Marisa, po czym spojrzała na zegarek.- Muszę się pospieszyć, mam 20 minut- oznajmiła.
- Miłego dnia.
- Dzięki, wzajemnie, do zobaczenia po południu. I pamiętaj, że po szkole wychodzę z Chrisem na Wieżę!- krzyknęła stojąc już w drzwiach.
- Ach, no tak, Przecież dziś piątek- odpowiedziała z promiennym uśmiechem i mrugnęła do wychowanki. Tradycja Wieży Życzeń- tak nazwali te piątkowe wspinaczki na dach najwyższego wieżowca w mieście. Właściwie jedynym powodem, dla którego mogli tam przebywać, był fakt, że należał on do rodziców Chrisa. Któregoś dnia, kiedy dziewczyna załamała się z powodu zgubionego zeszytu, gdzie zapisywała wszystkie swoje myśli, , historie, przerysowywała na kartki marzenia i spisywała ulubione cytaty z książek, jej przyjaciel zabrał ją na samą górę, by mogła nacieszyć się panującą tam ciszą. Tak bardzo spodobało jej się to miejsce, że od tamtej pory wybierali się tam co tydzień, w piątkowe popołudnie i spędzali na dachu całe godziny. Zawsze musieli obejrzeć zachód Słońca i napatrzeć się na nocne ulice. Dopiero po całym rytuale mogli spokojnie wrócić do domu. Oczywiście to wcale nie był koniec. Po wszystkim szli do Chrisa i całą noc oglądali filmy, zajadając popcorn, który popijali colą. Z nim dziewczyna nigdy się nie nudziła. Zawsze mieli zbyt dużo do powiedzenia i nawet gdyby spędzili ze sobą wieczność, to by nie wystarczyło. Wciąż zostawałoby coś o czym jeszcze nie rozmawiali, a czym koniecznie chcieliby się ze sobą podzielić. Chris był jej jedynym przyjacielem, a ona sama nie była zbyt popularna w szkole. Znana była z uśmiechu, który prawie zawsze rozjaśniał jej śliczną twarz i niesamowitego uporu, gdy chciała dowieść, że ma rację. Nie pozwalała wejść sobie na głowę, ale też starała się nie być wredna. Mimo to rozpoznawali ją co najwyżej rówieśnicy, co nawet jej odpowiadało. Bo po co niepotrzebnie rzucać się w oczy? Tak więc każdą przerwę spędzała z Chrisem, przesiadując w bocznych częściach korytarzy lub przy sali gimnastycznej. Nauczyciele niespecjalnie ją lubili, bo często wykłócała się z nimi, jeśli miała inne zdanie. Na szczęście pani, która uczyła jej klasę angielskiego, nie była kimś, kto czułby się obrażony, gdyby uczeń się z nim nie zgodził. Oczywiście jedynie w kwestii, o której można podyskutować, jak interpretacja wiersza czy odczucia względem bohaterów lektury. Niektórzy niestety nie potrafili znieść, że uczennica może mieć inne zdanie. Dziewczyna jednak się tym nie przejmowała. Nie obchodziło ją, co myślą o niej nauczyciele lub nawet znajomi z klasy. Najbardziej nie znosiła wywyższania się, a co za tym szło- również klasowego ideału, jakim była Naeri. Piękna, błękitnooka dziewczyna o długich, jasnych włosach była obiektem zainteresowania niemal połowy chłopców ze szkoły. Uważała się za boginię i gardziła wszystkimi wokół. Kiedyś Marisa zazdrościła jej urody i powodzenia u kolegów, jednak po pewnym czasie stwierdziła, że nie warto zaprzątać sobie tym głowy. W końcu chciała, żeby chłopak lubił ją za to, jaka jest, a nie za to, jak wygląda, prawda? Bo uroda przemija, a charakter nie tak łatwo zmienić.
- Mówiłaś, że się spieszysz- z rozmyślań wyrwał ją głos cioci. Stała i wpatrywała się w dziewczynę jakby ta co najmniej zwariowała. Przecież zatrzymała się w drzwiach i nie ruszała z miejsca. Ale czy to aż tak dziwne? No dobra, może trochę- pomyślała szesnastolatka.
- No bo się spieszę- odpowiedziała, jakby to było oczywiste i wymaszerowała z domu.
- Jak się czujesz?- zapytała ciocia.- Głowa cię nie boli?
Oczywiście chodziło jej o to, że rano znalazła dziewczynę na podłodze, co oznaczało zapewne, że w nocy spadła z łóżka.
- Wszystko w porządku- odpowiedziała.- Mówiłam ci już, że nic mi nie jest.
- Tak, wiem. Ja tylko...
- Nic mi nie jest- powtórzyła z naciskiem i powoli wstała.
- Czyżbym cię przestraszyła, że już uciekasz?- uśmiechnęła się ciocia.
- Oczywiście, tylko czekam, aż rzucisz się na mnie i pożresz mnie żywcem- zażartowała Marisa, po czym spojrzała na zegarek.- Muszę się pospieszyć, mam 20 minut- oznajmiła.
- Miłego dnia.
- Dzięki, wzajemnie, do zobaczenia po południu. I pamiętaj, że po szkole wychodzę z Chrisem na Wieżę!- krzyknęła stojąc już w drzwiach.
- Ach, no tak, Przecież dziś piątek- odpowiedziała z promiennym uśmiechem i mrugnęła do wychowanki. Tradycja Wieży Życzeń- tak nazwali te piątkowe wspinaczki na dach najwyższego wieżowca w mieście. Właściwie jedynym powodem, dla którego mogli tam przebywać, był fakt, że należał on do rodziców Chrisa. Któregoś dnia, kiedy dziewczyna załamała się z powodu zgubionego zeszytu, gdzie zapisywała wszystkie swoje myśli, , historie, przerysowywała na kartki marzenia i spisywała ulubione cytaty z książek, jej przyjaciel zabrał ją na samą górę, by mogła nacieszyć się panującą tam ciszą. Tak bardzo spodobało jej się to miejsce, że od tamtej pory wybierali się tam co tydzień, w piątkowe popołudnie i spędzali na dachu całe godziny. Zawsze musieli obejrzeć zachód Słońca i napatrzeć się na nocne ulice. Dopiero po całym rytuale mogli spokojnie wrócić do domu. Oczywiście to wcale nie był koniec. Po wszystkim szli do Chrisa i całą noc oglądali filmy, zajadając popcorn, który popijali colą. Z nim dziewczyna nigdy się nie nudziła. Zawsze mieli zbyt dużo do powiedzenia i nawet gdyby spędzili ze sobą wieczność, to by nie wystarczyło. Wciąż zostawałoby coś o czym jeszcze nie rozmawiali, a czym koniecznie chcieliby się ze sobą podzielić. Chris był jej jedynym przyjacielem, a ona sama nie była zbyt popularna w szkole. Znana była z uśmiechu, który prawie zawsze rozjaśniał jej śliczną twarz i niesamowitego uporu, gdy chciała dowieść, że ma rację. Nie pozwalała wejść sobie na głowę, ale też starała się nie być wredna. Mimo to rozpoznawali ją co najwyżej rówieśnicy, co nawet jej odpowiadało. Bo po co niepotrzebnie rzucać się w oczy? Tak więc każdą przerwę spędzała z Chrisem, przesiadując w bocznych częściach korytarzy lub przy sali gimnastycznej. Nauczyciele niespecjalnie ją lubili, bo często wykłócała się z nimi, jeśli miała inne zdanie. Na szczęście pani, która uczyła jej klasę angielskiego, nie była kimś, kto czułby się obrażony, gdyby uczeń się z nim nie zgodził. Oczywiście jedynie w kwestii, o której można podyskutować, jak interpretacja wiersza czy odczucia względem bohaterów lektury. Niektórzy niestety nie potrafili znieść, że uczennica może mieć inne zdanie. Dziewczyna jednak się tym nie przejmowała. Nie obchodziło ją, co myślą o niej nauczyciele lub nawet znajomi z klasy. Najbardziej nie znosiła wywyższania się, a co za tym szło- również klasowego ideału, jakim była Naeri. Piękna, błękitnooka dziewczyna o długich, jasnych włosach była obiektem zainteresowania niemal połowy chłopców ze szkoły. Uważała się za boginię i gardziła wszystkimi wokół. Kiedyś Marisa zazdrościła jej urody i powodzenia u kolegów, jednak po pewnym czasie stwierdziła, że nie warto zaprzątać sobie tym głowy. W końcu chciała, żeby chłopak lubił ją za to, jaka jest, a nie za to, jak wygląda, prawda? Bo uroda przemija, a charakter nie tak łatwo zmienić.
- Mówiłaś, że się spieszysz- z rozmyślań wyrwał ją głos cioci. Stała i wpatrywała się w dziewczynę jakby ta co najmniej zwariowała. Przecież zatrzymała się w drzwiach i nie ruszała z miejsca. Ale czy to aż tak dziwne? No dobra, może trochę- pomyślała szesnastolatka.
- No bo się spieszę- odpowiedziała, jakby to było oczywiste i wymaszerowała z domu.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Dobra, znowu nuudaa xD No ale cóż, nie mogę tak po prostu przejść od jednego fragmentu do drugiego... Coś musi wypełnić pustkę między zdarzeniami... Tak więc wytrzymajcie jeszcze kilka tego typu części :D Nie chcę nic mówić, ale mam nadzieję, że tym, którzy wytrwają i przeczytają te nudne kawałki, spodoba się to, co nastąpi po nich ;)
Dobra, znowu nuudaa xD No ale cóż, nie mogę tak po prostu przejść od jednego fragmentu do drugiego... Coś musi wypełnić pustkę między zdarzeniami... Tak więc wytrzymajcie jeszcze kilka tego typu części :D Nie chcę nic mówić, ale mam nadzieję, że tym, którzy wytrwają i przeczytają te nudne kawałki, spodoba się to, co nastąpi po nich ;)
Pozdrawiam
Weronika
Weronika